Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Choć do ślubu się zbliżamy, gadać ciągle dość nie mamy - Panny Młode 2011, cz.22
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-07-31, 22:50   #4848
bambusiek
Zakorzenienie
 
Avatar bambusiek
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 8 250
Dot.: Choć do ślubu się zbliżamy, gadać ciągle dość nie mamy - Panny Młode 2011, cz.2

Aaaa... Miałam opowiedzieć o moim wyjeździe Chciałam co prawda poczekać na fotki co będą najwcześniej jutro, ale teraz mam czas, a jutro to nie wiadomo

Dzień 1: pojechaliśmy do karpacza i jak się okazało autobus nie dojeżdża tam gdzie potrzebowaliśmy więc piechotą pod górę No, ale ok.
Doszliśmy do wangu, a tam B. poszedł do bramki parku po bilet. Na co kobieta się nadarła: "A nocować tam czasem nie będziecie!!!???" no i tym sposobem trzeba było zapłacić za cały czas
No i heja pod górę do schroniska gdzie mieliśmy nocować. Gorąco, pot się z pleców leje, ale dotarliśmy.
Zaznaczę, że w plecaku mieliśmy zapasy żywnościowe na cały wyjazd: konserwy, zupki, pieczywo chrupkie, % itp. więc były mega ciężkie.
Jak już się zregenerowaliśmy poszliśmy nad mały staw posiedzieć z piwkiem i pistacjami. Było cudownie Cisza, spokój i tak siedzieliśmy przeszło 3 godziny. Ululałam się 2 redsami

Dzień 2: Poszliśmy do Czech Do Pecu pod Snezkou. Swoją drogą mieścinka fajniejsza niż Spindlerovy mlyn, bo dużo atrakcji.
Zjedliśmy, wypiliśmy czeskie piwo, po długich poszukiwaniach znaleźliśmy potraviny - spożywczy (strasznie drogi, ale jedyny jaki był).
Z racji, że mieliśmy wrócić wyciągiem na górę za bardzo się nie streszczaliśmy Po czym zadowoleni, z pełnymi plecakami zakupów idziemy do stacji wyciągu, a tam wszystko pozamykane. No i wszystkie informacje po czesku i niemiecku No i dolina... Na górę mamy 3 godziny i jeszcze do schroniska godzinę, a była 17
Na szczęście po 20 minutach okazało się, że kolejka jeździ, ale tak se było pozamykane. Jednakże kolejka jechała tylko połowę trasy i na Śnieżkę nie docierała. Ale to zawsze coś
Ostataecznie na górze byliśmy ok. 18.30 i spacerkiem do chaty.

Dzień 3: Z racji, że B. rozbabrał sobie stopę stwierdziliśmy, że pójdziemy na "spacerek". Obeszliśmy dwa kotły i poszliśmy do czeskiego schroniska.
Na tym szlaku spotkaliśmy taką trójkę: dwóch facetów i dziewczynę. Jeden podszedł się przedstawić i zagadywać. Tamci poszli z tekstem: "tu idziemy czerwonym szlakiem. Dogonisz nas". No i ten się grzebie i z nami gada. Po czym chce iść za tamtymi i nie wie w którym kierunku ma iść. Ludzie mówią gdzie, a on poszedł w przeciwnym Po chwili wrócił, bo tam już dziś był. Poszedł we właściwą stronę i też wrócił, bo to chyba nie tu Miał problem ogólnie ze sobą Jak już sobie poszedł (by po chwili kolejnych ludzi zapytać o drogę, ktoś z siedzących tam skomentował: "Nie dziwię się, że chcieli go zgubić"
A wieczorem siedzieliśmy przed schroniskiem z piwkiem, zakąskami i podziwialiśmy przyrodę.

Dzień 4: Poszliśmy do Jeleniej Góry pieszo na pkp, bo nie chciało nam się czekać w Karpaczu na autobus
Przeszliśmy te chyba 20 km i na dworcu prawie wyzionęliśmy ducha A na obiad była dykta z tuńczykiem
Po dojechaniu do Leszna poszliśmy na dużą, pyszną pizzę, ktora po 4 dniach na pieczywie chrupkim, zupkach chińskich i konserwach była

Tyle
__________________
T. 16.1.12
Z. 30.6.14
A. 7.2.17
G. 9.1O.18
bambusiek jest offline Zgłoś do moderatora