Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 5
|
Zbesztajcie albo doradźcie
Hej,
Przez czysty przypadek zajrzałam na to forum, gdyż mimo, że kilkakrotnie zaglądałam na stronę wizaz.pl, to nawet nie miałam pojęcia, że jest tutaj tego rodzaju forum.
Dziś (może przy napływie negatywnych emocji) rozejrzałam się nieco uważniej i siły wyższe zesłały mi was.
Jednak przechodząc do sedna, przedstawię Wam mój problem, po czym liczę, że mi doradzicie, a jak będzie konieczne wiadro zimnej wody to też je przyjmę.
Mówi się, że ten kto ma szczęście w kartach nie ma szczęścia w miłości. Ja jakoś chyba urodziłam się pod pechową gwiazdą bo uważam, że nie mam zbytnio szczęścia ani w jednym ani w drugim.
Mam 22/23 lata (więc jeszcze ogólnie młoda z rozterkami). Do tej pory byłam 2 razy zakochana, no może jedno to było młodzieńcze zauroczenie. Problem w tym, że za pierwszym i za drugim razem(kiedy mi faktycznie mocno zależało) to ja zostałam na lodzie. Mocno te sytuacje przeżyłam, szczególnie drugą. Niestety całość pozostawiła we mnie ślady z którymi trudno mi walczyć.
Jednak nim zacznę je wymieniać, dodam najważniejszą informację, mianowicie jestem od 3 lat w związku! Na który widzę, że odbijają się moje zachowania, jednak w tym momencie już się pogubiłam, co jest objawem mojej "mani" a co faktycznie nie powinno mieć miejsca.
1. Po pierwsze jestem nieufna, a nawet bardzo co myślę, iż wynika z faktu, że w drugim przypadku zostałam pozostawiona dla innej.
Ma to nawiązanie to mojego chłopaka, który jakby nie było ma bardzo dużo koleżanek, mogę śmiało powiedzieć że zdecydowanie więcej niż kolegów. Problemem jest jednak jego ex.
Był z nią za swoich nastoletnich lat przez 1,5 roku, po czym z nią zerwał i nie miał następnie nikogo przez 4 lata, po czym poznał mnie. ( w wieku 24 lat)
Nie miał z nią kontaktu, jednak przez jedną z wiadomych stron internetowych, odświeżyli kontakt.
I to jest właśnie punkt który w połączeniu z moją obawą pozostawienia mnie sprawia mi masę nerwów.
Np sytuacja sprzed jakiegoś czasu, dowiedziałam się całkiem przypadkiem, ze raz jak mnie odprowadził ona zadzwoniła o późnej porze bo po 22 z prośbą czy mógłby wpaść bo pisała pracę licencjacką i nagle jej się coś z kompem stało. Na moje nieszczęście on pojechał. Niby nic się nie stało, poza irytującym późniejszym smsem, że dziękuje bardzo że zawsze może na nim polegać buziaki. Irytacja tym bardziej się wzmogła, że mi o tym nie powiedział sam, tylko ktoś ze znajomych widział go jadącego o późnej porze w dzielnicy której ona mieszka.
Zrobiłam mu wyrzuty, jednak tak naprawdę poza gadaniem, że sama sobie wymyślam problemy nic nie powiedział.
I tutaj jedno z pytań czy mam prawo być zła czy nie? Sama się zastanawiam, czy zareagowałam złością dlatego że to jej pojechał pomóc, czy bym tak zareagowała jakby to chodziło o kogoś innego?
2. Kolejna kwestia, czasem mam wrażenie, że tak bardzo się boję opuszczenia iż zgadzam się na rzeczy, które dawniej by były dla mnie dziwne.
Ma on konto pocztowe w internecie. Ogólnie ma je od dawna, wczesniej niż się poznaliśmy.
Niedawno mój wścibski nos się dowiedział, że hasłem do konta jest imie jego ex + cyferka "xxx2" coś w tym stylu. A gdyby tego było mało, przypomnieniem hasła jest pytanie o nazwisko pierwszej miłości i oczywiście jest tam podane jej nazwisko.
Wpierw pomyślałam sobie, że przecież ma je od dawna i pewnie to stare dane. Jednak zaniepokoiła mnie owa cyferka na końcu hasła. Ponieważ kiedyś portale zakładając hasło pozwalały by składało ono się z samych liter, dopiero od jakiegoś okresu wymagana jest kombinacja liter i przynajmniej jednej cyfry.
Dlatego czy on poprawiał hasło? Czy wpisywał jak już byliśmy razem jej imie? Za przypomnienie także jej nazwisko?
Czy to jest ok?
On nie wie, że wiem, i nie pytajcie się jak się dowiedziałam, bo chyba każda z was wie, że nie zrobiłam tego po miłej rozmowie z nim.
Zamieszałam się w tym wszystkim. Z jednej strony to co powyżej, z drugiej 3 lata razem, gdzie widzimy się prawie codziennie. Oboje mamy swoje zalety jak i wady. Pomaga mi jak go poproszę, ogólnie doradzi. Chociaż z kolejnej strony mam wrażenie, że jak ma mi doradzić w głupich codziennych kwestiach jak np jak w czymś wyglądam to odpowie zdawkowo albo że się nie zna- jednoczesnie kiedyś chwaląc mi się, że za jego czasów studiów to koleżanki lubiły z nim chodzić na zakupy bo zawsze im dobrze doradził.
Czasem bywa tak, że przytula mnie z całych sił, a niekiedy nie idzie go namówić na jakąkolwiek czułość. Twierdzi, że niekiedy jestem męcząca bo bym non stop chciała by mi mówił, że mnie kocha itp. - co nie twierdze, że nie jest prawdą, ale jak ja sama go nie zapytam czy mnie kocha on mi tego nigdy nie powie z własnej inicjatywy, ba.. nawet jak zapytam to mi to mówi jednocześnie jakby się wstydził mi mówić takie rzeczy, jakby okazywanie uczuć sprawiało mu problem.
Rozmawiałam z nim tysiące razy, próbowałam zrozumieć jego podejście, ale niestety nie potrafię. On twierdzi, ze nic złego nie robi, że to że mam problemy po poprzednich związkach, to powinnam z tym walczyć a nie męczyć go przez to dziwnymi sytuacjami.
A jego kontakt z byłą to czysto koleżeński. Na moją uwagę, że to była jego pierwsza i ogólnie osoba którą kochał, mówi bez mrugnięcia okiem, że prawda, ale na pytanie czy coś do niej teraz czuje twierdzi niby, że nie.
Jednocześnie na moją uwagę, że nie ufam takim wizytom jak tu wymieniona, bo jak dla mnie takie coś może się skończyć w łóżku tylko się zaśmiał i powiedział ironicznie, że chyba u mnie, i dzięki wielkie, że uważam, iż on myśli tylko członkiem.
Wiem, że może część z was powie, że powinniśmy się rozstać, takie opinie również przyjmę do swojej wiadomości, ale proszę byście poparły je opinią/uwagami, a nie tylko krótkim hasłem.
Jeśli ktoś doczytał to dziękuję.
|