[Sabbath]

Napisane przez MichailK

Zauważyłem, że znacznie więcej udaje mi się dokonać, kiedy pachnę/śmięrdzę Fumidusem . A może to tylko świat jest piękniejszy, kiedy ludzie się ode mnie odsuwają?
Zatem z okazji szczególnego ( przynajmniej dla niektórych) dnia( piątek 13-go), chciałbym was zapytać: czy macie w swych zbiorach perfumy, które przynoszą wam szczęście lub pecha?

Nie. Nie wierzę w pecha. I tej opcji zamierzam się trzymać, bo inaczej chyba zacznę mieć przekonanie, że straszny ze mnie pechowiec, a to szkodzi na samopoczucie.

Ale owszem, są zapachy, w których "udaje mi się więcej dokonać", jak to ładnie napisałeś. Powodów jest kilka i tak z marszu do głowy przychodzą mi trzy:
- Po pierwsze, kiedy wybieram perfumy, dobieram je do swojego samopoczucia i nastroju. Kiedy czuję się dobrze, jestem pełna energii i mam "power" używam zapachów mocnych, takich jak Black Tourmaline, Eau Lente czy Bois d'Ombrie. Wtedy zwykle działam na wysokich obrotach, ale dobór zapachu jest tu raczej skutkiem, nie przyczyną. Moim zdaniem.
- Po drugie pachnąc perfumami, które wywołują we mnie "wow!", czyli pełne ukontentowania poczucie, że pachnę zajedwabiście (French Lover na przykład) jestem bardziej zadowolona z siebie, niż bez tego przyjemnego stymulatora.
- Po trzecie wreszcie ludzie zwracają uwagę, kiedy ktoś intensywnie pachnie perfumami (a zarówno Fumidus, jak i większośc moich perfum maja moc potężną) i zmienia to w jakiś sposób ich postrzeganie takiej osoby. Myślę, że bardziej chodzi o to, że w ogóle się pachnie, niż o to czym. Choć artykuł, który wrzuciłam dziś na bloga mówi coś innego. No, ale wedle tego artykułu pachnę jak nieinteligentne, grube ciepłe kluchy.