czesc dziewczyny
napisalam wczoraj dluuugasnego posta ale mi go wcielo, a drugi raz mloda nie pozwolila mi juz napisac bo zaczela kwekac....
ogolnie cierpie na brak czasu, mimo ze jestem u rodzicow i nic nie robie oczywiscie oprocz opieki nad dzieckiem. mala stala sie bardzo zajmujaca w godzinach popoludniowych, ciezko jej zasnac wiec ciagle przy niej skacze. na szczescie teraz spi od 1.5 h wiec mam jeszcze troche czasu by zajac sie soba.
od dzisiaj jestem sama bez meza... nie wiem jak ja sobie dam rade przez tydzien. nie potrafie sobioe wyobrazic jak bede wstawac w nocy, przewijac i grzac jednoczesnie butle

do tego mam chyba baby blues'a bo momentami czuje sie jak wyrodna matka, ryczec mi sie chce i czuje sie beznadziejna. mam wrazenie ze moj maz zamiast mnie ma instynkt macierzynski ... i cholernie mi z tym zle :/ zyje nadzieja ze minie to w cholere i bede mogla obudzic sie rano z usmiechem na buzi...
mala jest slodka i kochana kiedy nie placze

ma juz 11 dni i dzis odpadl nam pepek.
mam pytanie odnosnie karmienia... jesli sciagam swoje mleczko do butli, to jaka porcje powinna dostac mala ? przystawiam ja tez do piersi, ale widze ze cycki to dla niej za malo :/ wisi po 40-60 min niby usypia, ale mija 5 min budzi sie i znowu chce jesc... wtedy dostae dodatkowo 30 ml butle z moim mlekiem i dopiero wtedy ladnie zasypia. ja ogolnie robie porcje po 60 ml... ale nie wiem czy to nie za malo dla 11 dniowego szkraba? w ciagu tygodnia przytyla 210 g... normalnie mam cyrk z tym karmieniem

to jest glowny naped mojej deprechy :/
a to moja krolewna 