2010-08-15, 17:45
|
#1
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 40
|
Studentki-Edki na stancjach i w akademikach..
Drogie Dziewczyny mieszkające poza domem (tj stancje/akademiki itp.)! 
Jak radzicie sobie z ukrywaniem swoich zaburzeń odżywiania ?
Jak tłumaczycie ewidentnie 'edkową' zawartość lodówki
(tj. owoce,warzywa, serki wiejskie, jogurty naturalne et cetera),'smażenie' bez oleju, długie 'posiedzenia' w łazience ( wiadomo, w jakim celu..), ćwiczenia, posiłki o stałych porach i w większości przypadków, idealnie pasującą do wyżej wymienionych przesłanej szczupłą/chudą sylwetkę ?
Sama mieszkałam w akademiku i kilku stancjach.. I za każdym razem 'ciekawscy' starali się łączyć w logiczną całość moje 'zwyczaje' ze szczuplejszą niż normalnie sylwetką.. Gdy pytali, starałam obracać się to jakoś w żart lub gdy pytania były zbyt nachalne - reagowałam złością, co było chyba najgorsze, co mogłam zrobić. Kumpela, z którą mieszkam w pokoju na szczęście nie pyta, choć widzi chyba, że 'coś jest nie tak'. Po roku mieszkania ze mną nauczyła się już nie częstować mnie ciastkami (tj nienalegania, bo czestować nadal częstuje, ale już wie, że moje 'NIE' oznacza to, co ma oznaczać..)oraz tego, że raczej nie upieczemy razem ciasta czy nie wyskoczę z nią na np. stołówkowy obiad.. Nigdy nie rozmawiałyśmy o tym 'oficjalnie'. Raz na imprezie, po kilku 'głębszych' rozplątał jej się język i padło słowo 'anoreksja'.. Jakoś ją wtedy zbyłam i rano po powrocie do stanu trzeźwości wróciłyśmy do codziennej hipokryzji...
Od października czeka mnie zmiana stancji, a w związku z tym nowi współlokatorzy.. Nie chcę uchodzić za 'czarną owcę' stancji, ale jednocześnie nie czuję się gotowa, by np. usiąść z nimi i jeść przy filmie zamówioną przez nich rodzinną pizzę..
Jak postępować? Czy przyznać się na początku, by uniknąć późniejszych kłopotliwych pytań? Bo ukrywanie 'mojego' jedzenia, które jest dość specyficzne, tj. nie typowo studenckie ( czyt. chleb, masło, ser, mleko itd ), lecz raczej 'lajtowe' + owoce i warzywa + wszystko 'z pełnego ziarna' i organiczne)
A może zmyślić jakąś inną chorobę, powiedzmy problemy z żołądkiem - i w związku z tym koniecznośc ciągłego dbania o dietę, bym nie miała nawrotu?
Czuję się jak oszustka.. I tak, źle mi z tym.. Bo to ciągłe życie w kłamstwie.. 
Czy jest jakiś sposób, poza oczywiście zaciśnięciem zębów i stopniowym 'zdrowieniem' z edkowych przyzwyczajeń lub ciągłym ukrywaniem się, na życie chorych na anoreksję/bulimię/ortoreksję etc. w przysłowiowym stadzie?
Jak Wy sobie z tym radzicie?
Buziaki dla Was
|
|
|