Dziewczyny, dziewczyny,
jak nie urok to sra...ka..
Wlasnie wrocilam z Izby Przyjec, tym razem z Alkiem wszystko ok. Ze soba jechalam, a wszystko bo hmmm... nadzialam sie na woblera (tak przyneta na ryby).Eh..
Wstalam rano, obeszlam mieszkanie i znalazlam woblerka w kapie sofy zakutanego na amen. Zla, ze Radek go tak zostawil (jeszcze komus w dupe wejdzie, a ma dwie porzadne kotwiczki) postanowilam na swiezo go jakos wyciagnac z tej kapy.
I tak po 10min meczenia sie siedzialam rycząca na kanapie z woblerem w kciuku, przykuta do sofy.
Za nic nie moglam wyrwac haczyka ani z palca, ani z kanapy. Zaryczana zadzwonilam po TZ, ktory wlasnie wchodzil do pracy.
Dodam tylko, ze siedzialam tak, nieumyta, nieuczesana, nieubrana, bez sniadania. Kot nie pomagal...
TZ dotarl po 30min, kiedy ja po odsunieciu kanapy dalam rade sciagnac kape i przeniesc sie od kuchni (ciagle zaryczana).Palec zaczal puchnac, wiec jeszcze lodem dalam rade go oblozyc.
Tz pomogl mi sie ogarnac, ale powiedzial, ze on sie nie podejmne wyciagania haczyka, bo on siedzi za gleboko.
Poszlismy na pogotowie (na szczescie juz bez kapy, bo Radek ja odcial nozyczkami) a tam pani nam mowi, ze oni nie maja chirurga ani narzedzi i mamy jechac do szpitala.
Pojechalismy.
W szpitalu najpierw musialam zadyndac woblerem recepcjonistce, potem pielegniarce, potem ratowniczce, ratownikowi, na koniec 3 roznym lekarzom, w koncu pozwolili mi usiasc. Czekalam ponad godzine na chirurga, w koncu przyszedl ortopeda (dobrze,ze nie gastrolog). W tym czasie reka mi spuchla pieknie

Ratownik byl mily, nawet zrobil sobie zdjecie mojego palucha z ta mala drewniana rybka i mial chlopak ucieche.
Ortopeda byl nieco przerazony faktem, ze na tak malego woblera zlapal sie taki wieloryb, jednym slowem, rzadko lecza tam ciezarne.

Po 2h wyrwali mi ta cala kotwice, obylo sie bez znieczulenia (nie chcialam) zamrozili mi tylko.
No i dostalam przeciwtezcowy. Z tym to tez byl klopot, bo dluuugo sprawdzali czy w ogole moga mi dac.
Teraz siedze juz w domu, na sofie bez kapy i bez innych niespodziewajek na szczescie. Reka mnie nachrzania i od rany i od zastrzyka. Mam nadzieje, ze Olkowi nic od tego nie bedzie.
Dopiero zjadlam sniadanie..
Mozecie sie smiac do woli
Aha, to nie Radek zostawil woblera, ale przyniosl go na sofe nasz kochany kotek. TZ podsumowal- no Kochanie z toba to sie nudzic nie mozna..
A teraz was poczytam.