Napisane przez Aivilo
Paranoja? Nie masz koleżanek, z którymi umawiasz się na kolację, ty zamawiasz jakieś pyszne danie, np. makaron ze smacznym sosem, a ta sałatkę? I potem dziubie tę sałatkę widelcem i gapi się na ciebie z zazdrością, i mówi: "Ale ci dobrze, że ty możesz sobie tak zjeść co chcesz, a ja tylko marną sałatkę". Jednak kiedy ty ze zdziwieniem odpowiadasz, że przecież ona też może zjeść, co chce, a może pieniędzy nie ma? To postawisz, w końcu zapraszałaś, żaden problem - i usłyszysz: "Nie nie, ja nie mogę jeść takich rzeczy, jestem na diecie".
I dalej się gapi na ciebie, pragnienie wyłazi jej z oczu, ale męczy tę sałatkę. Generalnie wieczór spędzi w cierpieniach, ale przynajmniej linię ma. Tylko czy jest przez to szczęsliwsza?
Serio nie masz takich koleżanek? Takich, co umówią się z tobą na lody i potem patrzą, jak ty te lody jesz, bo one są na diecie? Takich, co pojadą na grilla i będą się gapić z zazdrością na pozostałych imprezowiczów pożerających radośnie kiełbasę i zapijających ją piwem, ale jak jej zaproponujesz, poczęstujesz, to wręcz się oburzy i będzie sączyć swoją colę zero, która generalnie jest małą puszką pełną wielkiego syfu? (ale napisane "zero", to można pić, nic to, że wali aspartamem na kilometr).
Dziwne, co druga moja odchudzajaca znajoma tak ma. Ma ochotę zjeść i zazdrości mi, że ja jem, ale nie zje, bo jest "na diecie".
|