Witajcie

Ja również Was czesto podczytuję

i kurcze, nieźle sobie dziewczyny radzicie. My z Tż za jakieś 2 miesiące zamieszkamy razem, po raz pierwszy

Z jednej strony się szalenie cieszę, a z drugiej boję się paru rzeczy:
1. że sobie nie poradzę w kuchni, bądźmy szczerzy, na kucharkę miesiąca nie mam szans
2. po drugie boję się podziału obowiązków (czyt. że to ja głównie będę gonić z odkurzaczem) niby Tż obiecuje równy podział obowiązków, lecz niestety wiem jak wygląda to u niego to w domu; ma 2 siostry, które robią wszystko:/ jak osiągnąć zadowalający efekt w tym obszarze? Ja, jak znam siebie to pewnie umyje naczynia nawet gdy bedzie jego kolej :/ wiem, że takim zachowaniem wychowam sobie nieroba w domu, jakieś porady, sugestie, cenne wskazówki?
3. I ostatnia rzecz, której sie boję (chyba najbardziej) to utrata bliskości. Wiem, że paradoksalnie, mieszkając razem to niemozliwe, ale boję się, że patrząc na siebie dzień w dzień, utracimy pewną świeżosć w związku, namiętność i pewnie wkradnie się rutyna.. ?
Tego wszystkiego się boję. Jest to tak mocne jak to, że chcę budzić się koło Tż, być z nim, gotować mu (wodę na herbate

) i w ogóle, chcę z nim dzielić życie
Sorry, za trochę przydługawy wywód, pierwsza moja wiadomość na tym wątku a tu mini epopeja wyszła :/ eh a miałam się dobrze zaprezentowac

, (nie jestem nudziarą

)