Dot.: Plociuchy i gaduły na diecie: nothing can stop us now!
No to wpadam się zameldować.
Wczoraj byliśmy u psychologa. Nie było najgorzej ale czy to coś zmieni - nie wiem. Wiem, że na zmiany trzeba będzie poczekać ale póki co nie wiem, czy M w ogóle chce się zmieniać.
Wczoraj wreszcie usłyszałam co jest dla niego ważne, co go we mnie 'boli' i o ile tego drugiego nadal do końca nie rozumiem, o tyle to pierwsze wzbudza moje wątpliwości. Nie wiem czy mamy jeszcze jakiś punkt wspólny.
Mam nadzieję, że coś do niego wczoraj dotarło bo poruszyliśmy wiele kwestii, ale z drugiej strony wiem, że jest ciągle bombardowany telefonami (itp) matki (wczoraj dzwoniła nawet podczas terapii, o której oczywiście wie... i oczywiście nawet w takiej chwili nie zostawi nas samych...) i jeśli dalej tak będzie, i jeśli dalej on będzie w drużynie z matką a nie ze mną to ja sobie tego małżeństwa na dłuższą metę nie wyobrażam. Pozostaje również kwestia tego, że zwyczajnie on bardzo mnie zawiódł i nie wiem, czy będę potrafiła jeszcze mu zaufać bo zwyczajnie nie wiem, czy mogę na niego liczyć.
Dzisiaj mamy rozmawiać. Znowu (...). M cały czas odkłada te rozmowy, co oczywiście nie jest dobrym znakiem i bardzo źle wpływa na nas i nasz związek.
Generalnie czuję się już bardzo przybita tą niepewnością, czuję się jakbym znalazła się w jakimś labiryncie i w którą ścieżkę bym nie skręciła to okazuje się ślepym zaułkiem. W tej chwili nic nie jest dla mnie pewne. Nie mam poczucia bezpieczeństwa a to chyba podstawowa potrzeba. Przygnębia mnie to jak cholera...
__________________
I'll be dreaming my dreams with you
And there's no other place
That I'd lay down my face
I'll be dreaming my dreams with you..
|