2010-09-15, 10:20
|
#2271
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Skierniewice
Wiadomości: 10 140
|
Dot.: FAZA III diety proteinowey dr Pierre'a Dukana
Cytat:
Napisane przez Agnese69
Fortunnie czy nie, ale jak obrazowo za to
Ja zawsze byłam szczupła. Właśnie to 55 kilo, do którego wciąż jeszcze próbuję dobrnąć to moja waga przez całe życie. Zawsze wrzucałąm do żołądka to, co akurat mi wpadło do głowy (albo w ręce) bez względu na kaloryczność. Przelatywało i zapominałam o tym. Po 30-tce zaczęło się to zmieniać. Zauważyłam, że już z taką łatwością nie spalam kalorii jak kiedyś.
Jak miałam 34 urodziłam córeczkę i po porodzie schudłam już tylko do 60 kilo i dalej nic a nic nie poszło...
Dodam przy tym, że nigdy nie byłam obżartuchem, jadłam zwyczajnie, nawet kolacji nie jadłam wcale, bo już nie czułam głodu. Ale nie musiałam zwracać uwagi czy to pierś z kurczaka czy frytki z oleju i schabowy w panierce. No i słodycze przechodziły bezkarnie.
No ale po porodzie już nie wróciłam do swojej figury, a z czasem powolutku przybierałam kolejne kilogramy.
Na tej diecie musiałam się nauczyć (nomen-omen) jeść częściej. Mój dzień normalny to były 2-3 kawy w pracy z mlekiem słodzonym z puszki, CZASAMI drugie śniadanie (właściwie pierwsze, bo w domu nic), czyli bułka z serkiem albo coś w ten deseń, potem dopiero koło 17-tej obiad w domu - normalna porcja, bez jakichś przegięć i ewentualnie pod wieczó jeszcze jedna kawa, choć nie zawsze. Tyle. Jeden posiłek dziennie, w porywach dwa i średnio 3 słodkie kawy cappucino. Mój organizm po prostu nauczył się wyciskać z tego każdą najmniejszą kalorykę i magazynować na cięższe czasy. Nie mogłam uwierzyć, że jedząc tak mało, wciąż powoli tyję. A to takie proste było...
Teraz uczyłam się jeść od samego rana częste, posiłki. Ale szybko się przestawił mój org., bo już o 9-tej woła o jedzenie I tak co 2 godziny (kawę wliczam w to również - dwie dziennie są, tyle że bez mojego ukochanego mleczka).
Więc wychodzi mi teraz, że jem więcej niż kiedykolwiek i chudnę - czy to nie paradoks?
Tak? To opowiedz mu moją historyjkę... Ha ha ha... Chociaż to facet - oni mają trochę lepiej... Ale mój też był zawsze szkieletorem, a wpierniczał jak za trzech... No i wkońcu okazało się, że w niewyjaśnionych okolicznościach urósł mu wancioł jak beczka. Tyłek, uda i ogólnie reszta też mu przybrały, ale brzuch był najbardziej widoczny i dokuczliwy.
Także niech się cieszy póki młodziak jeszcze z niego, ale środki ostrożności wskazane 
|
ja tak samo wyladowalam na diecie, chociaz w wieku 20 lat normalnie identyczna historia tylko ze mialam okres troche wiekszego "spozycia" ale krotki, i mi po tym zostal niewielki slad po tym w mojej i tak niezle zwichrowanej psychice wiec albo nic nie jedzienie, albo opcja odkurzacz
|
|
|