2004-09-29, 17:18
|
#16
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-01
Wiadomości: 11 837
|
Re: Duchy i inne niesamowite historie
Edii napisał(a):
> Ines rzoumiem Cie doskonale...3 miesiace temu zmarł mój Dziadziuś kochany... Tydzień przed śmiercią powiedział do swojej córki, mojej cioci, że umrze, bo w nocy przyszedł do niego jego zmarły brat i powiedział że juz czas na niego i że go zabierze. Ponieważ Dziadziuś był mocno wiekowy (90 lat) i czasem zdarzało mu się mówić różne rzeczy, na które nikt nie zwracał uwagi również i tym chyba ciocia sie jakos nie przejęła, bo powiedziala o tym dopiero po jego śmierci. Byłam ukochaną wnuczką Dziadziusia i faktycznie łączyła nas głęboka więź, jakiej nie miał z innymi wnukami. Bardzo to przeżyłam i w dniu pogrzebu dałam Dziadziusiowi do trumny łańcuszek z krzyżykiem, który jakieś 3 lata temu kupiłam mu w prezencie imieninowym, jednak nie zdecydowałam się podarować bo ktoś mi powiedział, ze krzyzyki ofiaruje sie na ostatnią drogę. Mialam nawet pomysł, żeby krzyżyk zaniesc do Koscioła, ale jakos tak przeleżał u mnie tyle czasu... Bardzo sie bałam zobaczyc Dziadziusia w dzień pogrzebu, ale wiedziałam, że muszę mu osobiscie dać ten krzyżyk. Msza pogrzebowa odbyła się w Kościele, w którym byłam chrzczona. Po mszy ciocia poszła do księdza załatwić formalności popogrzebowe i wtedy ksiądz wyjął pocztówkę tego Koscioła, na której był obraz Matki Boskiej przed którym lata temu wypaliła się moja świeca od chrztu w mojej intencji. Ksiadz powiedział cioci, zeby dała ten obrazek komuś z rodziny kto jest z daleka, kto mieszka daleko stąd. Tak sie składa, ze byłam jedyną osobą, która faktycznie mieszka 200 km od swojego rodzinnego miasta, dodam, że ksiądz nie znał naszej rodziny i nie miał absolutnie podstaw przypuszczać, ze ktos z rodziny najblizszej moze mieszkac daleko...
> moze to i zbieg okolicznosci, a moze i nie... Ciocia dała mi obrazek i sama dodała ze to chyba od Dziadziusia. Dziadziuś przysnil mi sie juz dwa razy, uśmiechnięty, zawsze wtedy gdy usypialam niesamowicie zmartwiona, zawsze tez okazywalo sie potem ze martwilam sie niepotrzebnie. Juz trzy razy od czasu śmierci Dziadziusia miałam w zyciu nieciekawe mocno napięte sytuacje, w których w momentach kulminacyjnych prosiłam Dziadziusia o pomoc - POMÓGŁ zawsze.... dodam tylko, że jeszcze lata temu zawsze żartował sobie ze jak wyjedzie "na wczasy" (prawda ze osobliwe podejscie do śmierci?) to tam na górze wszystko załatwi, zebym sie nie martwiła...
> nie wiem czy to moja wyobraźnia, psychika, autosugestia...czy naprawde cos w tym jest
Wiesz co... Ja tez wierze w to ze moi dziadkowie (jeden zmarl jak bylam dzieckiem i szczerze mowiac nie mialam z nim zbyt bliskiego kontaktu, mimo ze mieszkal z nami) czuwaja nade mna i zdarza mi sie prosic ich o pomoc. Moze rzeczywiscie to autosugestia albo wyobraznia ale ja naprawde czuje ze ktos nade mna czuwa i mi pomaga. Przez kazdym ustnym egzaminem maturalnym prosilam niezyjacego dziadka aby pomogl mi wylosowac dobry zestaw pytan. O dziwo trafialam na pytania ktore wprost IDEALNIE mi pasowaly. Zdalam na piateczkach. Moze to glupota ale wierze ze ktoś mi pomogł .
Inna sprawa... Raz bedac na cmentarzu poprosilam dziadka aby opiekowal sie babcia bo bardzo sie o nia martwie po tym jak raz zostala napadnieta... Kilka dni pozniej babcia wracala z Milanowka od siostry. Wsiadla do pociagu a tam bylo jakies zamieszanie. Zapytala jedna z kobiet co sie stalo. Okazalo sie ze przed chwila z pociagu wysiadla jakas banda wyrostkow ktora grozila pasazerom i kazala im oddawac kosztownosci ktore maja... Babcia powiedziala ze chyba by dostala zawalu jakby byla w tym pociagu w tej chwili. A oni wysiedli akurat kiedy ona wsiadla. Zbieg okolicznosci. Wiem. Ale ja sobie to tlumacze po swojemu. Dobrze jest w cos wierzyc. Mniej sie boje.
__________________
|
|
|