[jucha91]

Witajcie

Mój problem może nie jest jakiś dramatyczny, ale ostatnio zaczął mi działać na nerwy i lekko przytłaczać. Otóż mój TŻ bardzo chętnie i często się chce ze mną spotykać, ale zawsze nalega, żeby spotkanie odbyło się w jego domu :/ Gdyby to od niego zależało, to mogłabym u niego przesiadywać codziennie, a jeżeli ja zaproponuję spotkanie u siebie, to albo się wykręca, albo stara się mnie namówić, żebyśmy się spotkali u niego, często proponując przy tym jakieś atrakcje, typu dobrą kolację itp. Owszem u niego jest fajnie, często spotykamy się ze znajomymi z jego miejscowości, wypijemy jakieś piwko, dobrze się bawimy itp, ale mimo wszystko czuję, ze mam swój dom i chcę żebyśmy się w nim widywali.
Kiedyś ja odwiedzałam go tylko w niedzielę, a on mnie z raz w tygoniu roboczym + piątek, sobota, a teraz on by chciał, żebym weekend spędzała u niego, a on u mnie z raz w tygodniu. Mi się to bardzo nie podoba i powiedziałam mu o tym, ale on odpowiedział, że przecież nie ważne, gdzie się spotykamy, ważne, ze razem i że u niego jest fajniej, bo ma rodzeństwo i szwagrów, z którymi możemy miło spędzać czas, a ze u mnie jest nudno.
Kiedyś nie było tego problemu, bo to on częściej przyjeżdżał do mnie Problemem jest tu też moja mama. Nie podoba jej się to, że ciągle chodzę do chłopaka, mówi, ze to nie ładnie itp itd. Jestem pełnoletnia, ale co z tego. wydaje mi się, że ona ma rację w tej kwestii.
Teraz postanowiłam do niego nie chodzić, dopóki on do mnie nie przyjdzie, więc o spotkaniu cisza. Tzn zaprosił mnie dziś do siebie, ale powiedziałam, ze jak chce się spotkać, to u mnie bo taki plan był wcześniej i temat spotkania się od razu rozmył.
Z moimi rodzicami nie ma złego kontaktu. Nie wiem co się dzieję, ale mam już z lekka dość

PS. Jesteśmy razem ponad 3 lata.

Z góry dziękuję z odp