2010-09-27, 12:52
|
#1
|
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 31
|
Tż i moi rodzice....
Jestem ze swoim Tż pół roku. Widujemy się w soboty i niedziele, ponieważ on w tygodniu nie ma czasu, ze względu na swoją pracę.
Dzieli nas około 30 km.
Lubię z nim spędzać czas. 
Dobrze się czuję w jego towarzystwie. Fajnie się nam rozmawia.
Gorzej jest nam utrzymać kontakt w tygodniu, wtedy kiedy się nie widzimy.
Przeważnie rozmawiamy codziennie na gg, ale rozmowa wtedy jest taka zwykła, nieciekawa, nie klei się.
Smsy są tylko wieczorem, po jego pracy i to nie zawsze.
Ja staram się je jakoś rozwinąc, dodać coś od siebie, a on generalnie pisze krótkie, niczego nie wnoszące.
Rozumiem, że może nie lubi pisać, ale to jest nasz jedyny kontakt w tygodniu, więc mógłby się troszkę wysilić.
Nie dzwonimy do siebie.
Mi jest głupio do niego dzwonić, bo ma męczącą pracę i pewnie nie ma siły rozmawiać.
On dzwoni tylko przed spotkaniem i wtedy pyta co robię i że będzie wyjeżdżał za chwilę.
Jak się widzimy to mamy o czym rozmawiać, wiadomo, że nie non stop nawijamy ale jest w porządku.
Często puszcza mi sygnałki - dla mnie to jest troche dziecinne, ale wiem, że przynajmniej wtedy myśli o mnie.
Uważacie, że przesadzam? szukam dziury w całości? Chce żeby ktoś obiektywnie powiedział co myśli...
Druga sprawa, która mnie męczy to jego kontakt z moimi rodzicami.
On z moimi rodzicami gadał tylko kilka razy. Niedziele najczęściej spędzamy u mnie w domu. Z rodzicami nigdy nie siedzimy. Ja mam pokój zaraz koło wyjścia i zazwyczaj tam od razu idziemy. Chcemy się sobą nacieszyć, bo nie widujemy się często.
Ale uważam, że może wypadałoby troche pogadać z rodzicami, przywitać się....
Jak myślicie?
Moi rodzice są tolerancyjni. Jak mam gości, to nigdy mi nie przeszkadzają. Mam z nimi dobry kontakt (tzn. z mamą super, z tata tak sobie).
Zawsze robię Tż coś do jedzenia i wtedy proponuję, żebyśmy szli do kuchni zjeść i wtedy byłaby też okazja trochę pobyć z rodzicami.
Ale mój tż zaczyna wtedy wymyślać, że wolałby u mnie w pokoju zjeść, albo że nie jest głodny.
Fakt jest trochę nieśmiały i może w tym problem...
Ostatnio przywiózł pizzę i powiedział, żebym zaniosła też rodzicom.
To ja mówię, że może zjemy razem z nimi, a później wrócimy do pokoju.
Ale on nie chciał iść. Więc zaniosłam im.
Dodam, że moi rodzice go lubią i wtedy jak z nimi parę razy rozmawiał to było ok.
Rodzice mają pokój na dole i przez niego nie przechodzimy.
Ja jego rodziców widziałam też kilka razy i dobrze mi się z nimi gadało.
Kocham mojego Tż i wiem, że jestem dla niego ważna.
Ja mam 22 lata, a on 24.
Jak to u Was wygląda?
Jak powinny wyglądać relacje Tż z moimi rodzicami?
Kto powinien się przywitać oni czy on? Czy to jest konieczne?
Zapraszam do dyskusji.
|
|
|