BAN stały
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
|
Dot.: znalazłam złoto (?)
Po 1sze, oczywisty oczywizm, że nawet milioner może kraść mydła z hotelowego pokoju, a zamożny powie: pieniędzy nigdy dość i sytuację jeśli sie trafi, chętnie wykorzysta.
Po2; tak, na pewno. Z tej ogólnej zamożności znakomitej ludzie nie pójdą do sklepu i nie dadzą za płytę z muzyką 50 czy 100 zł.
Akurat przykład z zarobkami jest dobrym przykładem, nie tak w dawno w innym wątku Fresiak wywodził, że może ludzie palą plastikowymi butelkami, bo ich nie stać na opał? No więc, a może tu autorka nie jest osobą zamożną i ucieszyłaby się z nagłego napływu gotówki? Można palić plastikiem i olewać co będzie ze środowskiem za parę lat czy już jest, a znalezienie złotej bransy to by wypadało megafonem ogłosić? 
Po 3, nie dziwi Was, że państwo ingeruje w postawę moralną obywatela? Zrozumiałe, że przepisy regulują: ''nie bij, bo pójdziesz do wiezięnia'', ''nie kradnij, nie zabijaj, nie gwałć - ogólnie - nie krzywdź - bo jak wcześniej'', ale i ''znalazałeś natychmiast odnieś''? Nie ma czegoś takiego, w mojej prywatnej ocenie, jak znalezienie przedmiotu na prostej drodze w biały dzień, żeby to była kradzież. Moralnie może się to komuś nie podobać. Aha, chodzi mi przedmioty pozbawione personalizacji. Nie wiem z jakiego roku byłby ogólnie ten zapis, o którym tu już była mowa, ale jak dla mnie niezła spuścizna po socjaliźmie (komunie; która ponoć była taka koszmarna. Bo mi to się dosłownie kojarzy z przejmowaniem majątków na siłę, przepraszam. ''Znalazłeś coś cenniejszego, to dylaj oddać'').
po 4te, ciekawe to ogólnie macie spojrzenie na zagadnienie. Mam na myśli cały ten ''radykalizm''. Jakiś czas temu wysunął mi się z kieszeni odtwarzacz, odbił na chodniku wprost na drogę, pod koła jakiegoś auta i po faworkach. Do kogo w takiej sytuacji należy zwracac się o odszkodowanie, gdy się samemu sobie coś zepsuło, bo wedle logiki tego wątku, należy:
a) do komitetów normalizacyjnych, że czemu chodniki muszą być takie twarde?
b) do urzędu, czemu tamtędy musiała przebiegać droga szybkiego ruchu?
c) do producenta urządzenia, że na obudowę dał tworzywo, które w razie upadku zareagowało odbiciem jak mała piłeczka, miast rozbić się w drobny mak?
Po 5te, to jest oczywiste, że zgubienie czegoś jest bardzo przykrą sytuacją, a bardzo może być przyjemną i więcej niż przyjemną - gdy ktoś daną rzecz zwróci. Niemniej, kto ma za kogo czego pilnować? Już pisałam wcześniej, jeśli człowieka nie stać na odżałowanie zgubienia bransolety za parę tysięcy czy parę stów to nie powinien takiej nosić, proste. Bo albo ozdoba, albo lokata kapitału. Od kiedy to należałoby zrobić z człowieka zbrodniarza, bo idąc sobie ulicą zauważył pieniązek, nie widzi dookoła nikogo, komu mógł wypasć, to się ucieszył i poszedł sobie za to do kina albo kupił dziecku układankę? Mówię o stronie moralnej, nie o stronie prawnej.
Po 6e, od kiedy to wysiadając z samochodu zostawiasz go ''na chodzie''? Przepraszam, taki jak dla mnie dość brzydki zwyczaj (to znaczy, precyzując, jak dla mnie rzecz obojętna, ale skoro taki pada przykład. Chociaż, skoro jesteśmy drobiazgowi, to wysiadanie z auta z właczonym silnikiem specjalnie legalne i dozwolone chyba nie jest , prawdaż?), jak wyjść ze sracza nie naciągając spodni albo nie zamykając za sobą drzwi.
Trudno byłoby nie nazwac kradzieżą gdyby ktoś komuś wsiadł do jeszcze cieplusiego auteczka i pośmigał a hej, po piersze primo, samochód ma dokumenty/numery, [po ostatnie primo, wiele znacie osób zostawią rower pod blokiem i nie zapną go najpierw? Bo to bynajmniej nie byłoby ''przywłaszczenie''. Aha, nie chce mi się grzebać w google, nie chciałabym rzucać oszczerstw, wale usłyszałam kiedyś taką plotkę, że ponoć w Holandii też nieźle rowery kradną; to tak a'propos tego jaki to ten świat potrafi być światowy wg niektórych. ]
Ale idzie sobie człowiek przez las, a tu pośród paproci pierścioneczek łypnie czerwonym oczkiem; i nie rusz dziewczę/chłopczę, boś bandyta. Czy wyście w swoich przeżywkach nieco nie pogłupiały? 
Cytat:
Przypomniała mi sie pewna historia sprzed roku.
Mój TŻ leciał samolotem do Dubaju i znalazł na swoim siedzieniu Flash Memory (nie wiem jak to jest po polsku), zapytał po kolei ludzi wokół ale nikt się nie zgłosił.
Zabrał FM ze sobą i otworzyliśmy go, znaleźliśmy różne pliki z dokumentami i zdjęciami, dość dużo tego było.
Jednym z dokumentów był CV jednej dziewczyny, to Peruwianka, która studiowała w Szwajcarii a teraz tam pracuje, był też adres e-mailowy.
Napisałam do niej.... ależ się zdziwiła... wysłałam jej wszystkie dokumenty mailem, a FM trzymam na wypadek gdyby zjawiła się w Emiratach.
Mamy stały kontakt
|
No i to jest prawidłowa postawa, a jeszcze bardziej prawidłowa by była, oficjalnie, gdybyś to przekazała obsłudze lotniska a nie brała ze sobą.
Czemu, Klarissa, skoro ten Twój znaleziciel to taki kryształ, nie zaniósł aparatu po prostu do tego punktu, w którym Ty pytałaś, tylko zostawił namiar na siebie? Moim zdaniem, nie po to, by dymac z komórką, w razie, gdybyś się nie odezwała, do biura rzeczy znalezionych. No bo skoro jestem taki uczciwy, to co za problem rzecz wlaśnie odnieść do punktu obsługi klienta, czy najbliższego punktu firmowego czy coś miejsca, gdzie rzecz się znalazło (przykładowo parkingowego, gdy znajdziesz na parkingu).
---------- Dopisano o 18:01 ---------- Poprzedni post napisano o 17:52 ----------
aha, żeby znowu ktoś nie musiał sie wysilać i pisać o tej karmie, bo tam podalam przykład z radyjkiem - do mnie dzisiaj wróciła tuba z wielkofomatowymi rysunkami, jej strata byłaby finansowo no i nie tylko baardzo niemiłą. Nie zdązyłam wprawdzie się zdenerwować jej brakiem, bo nie zauwazyłam jeszcze - ale na szczęscie wróciła, szczerze doceniam.
Edytowane przez Hultaj
Czas edycji: 2010-09-29 o 17:09
|