2010-11-06, 14:09
|
#1821
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: Pomiedzy niebem a piekłem
Wiadomości: 5 564
|
Dot.: Amatorki - czyli mam prawo jazdy i co dalej? - cz. II
Cytat:
Napisane przez karolca
dlaczego o moim mężu piszesz w czasie przeszłym, przecież on jeszcze żyje i ma się świetnie
U mnie w domu jeżeli rodzice sami coś proponowali to starali się dotrzymać słowo. Odkąd skończyłam 18 lat wysyłali mnie na kurs na prawko, ale bałam się i nie chciałam. Miałabym dostać samochód, bo w końcu co to za kierowca, który nie będzie jeździł. Myślisz, że jak mąż, to zaraz łatwiej coś dostać, osiągnąć? Człowiek jest człowiekiem, na swój samochód musiałam także zapracować, to nie jest prezencik spadający z nieba. Pierwsze auto kosztowało nad 500 zł, z drobnymi naprawami niecałe 700. Na głowie hipoteka, mieszkanie, drugie - wiecznie psujące się auto...
Też nie miałam kogo prosić o swoje auto - samochód TŻ - świętość nie do dotknięcia - każdym jechałam aż raz! Raz pożyczyłam samochód od dziadka, bo mój był popsuty. A wiem, że dziadek swojego auta nie pożycza absolutnie nikomu.
Dlaczego tak łatwo się poddajecie? Trzeba uparcie dążyć do SAMODZIELNEJ jazdy, choćby raz w miesiącu, ale próbować...
|
Przepraszam 
Już się poprawiam: Miałaś trudności ze strony męża, ja mam trudności ze strony ojca. Tak chyba brzmi poprawniej.
Wiem, że Ty patrzysz na tą sytuację inaczej niż ja. Ale po prostu nie dostanę samochodu i już. Bo nie. A co by było, gdybym wzięła samochód bez pozwolenia, nie chcę nawet myśleć.
Jak jeszcze jeździłam, to było momentami coś takiego:
-Dobra, zatrzymaj się tu, ja ten odcinek przejadę.
- ale dlaczego, uważasz, ze nie umiem jeździć?!
-Nie, ale teraz ja pojadę, bo jeszcze nie masz wystarczająco dużo wprawy, wysiadaj szybko.
I tyle.. Mimo ze to wcale nie były trudne sytuacje drogowe. A mój ojciec sam nie jest jakimś wybitnym kierowcą...
---------- Dopisano o 15:09 ---------- Poprzedni post napisano o 15:05 ----------
Aha, i żeby uprzedzić kolejne rady "porozmawiajcie na spokojnie" od razu wyjaśniam: nie da się. Mój ojciec jest strasznym cholerykiem, jeżeli chodzi o takie rozmowy to "spokojnie" wygłasza jedynie pierwsze 2 zdania, potem od razu podnosi głos. Na samą myśl, że mam z nim przeprowadzać jakąś dłuższą rozmowę, wszystkiego mi się odechciewa.
Znam go od 18 lat, wiem, ze zaczynanie rozmowy nie ma sensu.
__________________
"Każdy popełnia głupstwa, kiedy jest nieszczęśliwy.."
|
|
|