Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-10
Lokalizacja: z przed komputera
Wiadomości: 32
|
Dot.: Nie odkładam życia na potem! - zmieniam się :-)
Melduję się 
Właśnie skończyłam sprzątać w mieszkaniu - zajęło mi to aż 4 godziny, ale warto było, teraz wszystko lśni. To nie lada wyczyn jak na mnie, bo sprzątanie to coś, czego nie znoszę najbardziej na świecie, chyba już wolę się uczyć. Ale teraz przyjemniej miło się zabrać do czegokolwiek w pokoju, który nie wygląda jak pobojowisko (bo tak zwykle u mnie wygląda).
Cytat:
Mam mnóstwo nauki, za którą jeszcze się nie wzięłam
|
Ja również Moja Droga, dlatego tylko tak na sekundę wpadłam i zaraz się biorę za coś, aby nie zostawiać wszystkiego na niedzielę jak zwykle. Dziś nawet udało mi się wcześniej zwlec z łóżka, co jest też dużym osiągnięciem.
Póki co sprawy załatwiania praktyk i licencjatu stoją w miejscu, trochę nie z mojej winy, ale ze wstydem przyznam że mi to na rękę, bo nie chce mi się tego robić najbardziej na świecie. Ale cóż - do świąt trzeba koniecznie załatwić wszystko co z nimi związane, trzeba się zmusić.
Podobają mi się moje nowe okulary, które odebrałam w środę. Pogodziłam się z tym, że nie mogę nosić szkieł. Planuje nawet zakup jeszcze jednych, jakichś z fajnymi, modnymi oprawkami i będę nosiła na zmianę. Skoro nie mogę chodzić w szkłach, to fajnie by było mieć kilka par okularów...
Ja w tym roku podjęłam decyzję, by nie iść nigdzie na Sylwestra. Jakoś zawsze było tak, że szłam, bo tak wypadało i zawsze na doczepkę do znajomych moich znajomych i co roku Sylwester ograniczał się do chlania do upadłego, a na następny dzień do obejmowania się z kibelkiem. Nie było nawet żadnych tańców, po prostu ludziom tylko chodziło o to, żeby się narąbać. Pomyślałam sobie, że skoro tak ma to wyglądać i w tym roku (bo ciekawszych propozycji nie dostałam, mogłabym tylko do tamtego grona pijących się podczepić znów), to zostanę w domu, zrobię sobie maraton filmowy, wypiję z mamą jakieś winko czy szampana i na spokojnie podsumuję ten rok. Chciałabym w końcu przeżyć Sylwestra o jakim zawsze marzyłam z tańcami, ładnymi strojami, fajnym towarzystwem i dobrą zabawą, ale nie bardzo wiem jak to zrealizować, bo duszą towarzystwa nie jestem by u siebie zorganizować, chyba za bardzo nie byłoby kogo zaprosić zwłaszcza jeśli chodzi o męskie towarzystwo, a i z kasą krucho by podejmować się jakichś przedsięwzięć, iść na bal czy gdzieś wyjechać...
Zainspirowałyście mnie do założenia zeszytu z cytatami, poza tym chciałabym też w końcu powywoływać zdjęcia z liceum i ze studiów i założyć wielki pamiątkowy album, pozamieszczać śmieszne cytaty koleżanek i moje własne pod zdjęciami. Tak, aby zatrzymać tamte wesołe chwile.
Cały czas pracuję też nad swoim charakterem - zdaję sobie sprawę, że jestem osobą, która łatwo się denerwuje i traci humor, gdy coś idzie nie po jej myśli. A tracę humor, pozytywne myślenie i chęć do zmian zwłaszcza przy moich najbliższych koleżankach ze studiów, bo od jakiegoś czasu czuję, że traktują mnie jako piąte koło u wozu, zapchaj dziurę i w ogóle jestem na doczepkę. Sama już nie wiem czy próbować to jakoś naprawić i rozmawiać (próbowałam), obrażać się i wykręcać ze wspólnych spotkań (tego też) czy próbować olewać sytuację i nie reagować, gdy znów zaczynają gadać na swoje tematy i zapominają że jestem z nimi (to robię ostatnio, ale przyznam że jest mi przykro w takich momentach i czuję żal).
Na szczęście poza studiami mam trzy przyjaciółki na które można liczyć i z nimi jest zupełnie inaczej, ale jednak na uczelni spędza się cały tydzień i trochę jestem skazana na te koleżanki z uczelni, bo po trzech latach każdy ma już swoją stałą grupkę.
Edytowane przez _Dominiczka_
Czas edycji: 2010-12-11 o 14:02
|