wiecie co nie wiem w sumie nic, nawet jaki powód był. ona nie chce o tym rozmawiac.
na pewno mi kiedys opowie jak to wszystko sie stalo...narazie jej nie gnebie, nie pytam. to jest strasznie bolesne. i to na same swieta. tak radosne......

napisze wam jak sie dowiem.
narazie sama nic nie wiem.
chcialam do niej jechac ale jednak moj widok z brzuchem moglby jeszcze bardziej ja zdolowac ona z reszta nie chce sie spotkac. rozumiem ja.
Bog ponoc doświadcza takimi wydarzeniami tylko silnych ludzi....
wierzę że bedzie miala tyle siły zeby przez to przejsc
sorki ze wam takie smutne wiesci pisze w taki czas przedswiateczny ale jakos tak...
sama chodze po domu i szlocham
wracam do mojego makowca....chociaz od wczoraj to nawet nie mam ochoty na te slodkosci
