Napisane przez white-tree
Jestem mało wylewna, ciężko mi mówić o uczuciach i zawsze martwiłam się tym, że to ja będę stwarzać problem w jakiś relacjach damsko-męskich, aż nie poznałam kogoś, kto jest jeszcze bardziej oschły niż ja. Nie spotykamy się długo, nie oczekuję od niego deklaracji i obietnic, bo ja też nie potrafiłabym na ten czas dużo powiedzieć, jednak zastanawiam się co to właściwie za „układ”. Gdy się poznaliśmy, to on postarał się o zdobycie mojego numeru, zaprosił na kawę i już wtedy zauważyłam, że jest dosyć oziębły – jego smsy były krótkie, rzeczowe, potrafił milczeć kilka dni, a później zwyczajnie odzywać się i proponować spotkanie. Odpowiadało mi to i chyba tym mnie zaciekawił – nie był taki jak inni, nie wchodził mi na głowę, nie ograniczał. Nasza relacja powoli posuwała się do przodu, doszło do jakiś czułości. Po około miesiącu zaczął nową pracę, na której bardzo mu zależało. Pracuje od poniedziałku do piątku, praktycznie całe dnie, rozumiem to i szanuję, jednak mam wrażenie, że gdzieś mi ucieka, że nasz kontakt słabnie. Czekałam tylko, aż mi to oznajmi, jednak za każdym razem, gdy się widzieliśmy, wszystko było zupełnie w porządku. Po kilku takich tygodniach, w których potrafił nie odzywać się do mnie 4-5 dni, coraz bardziej zastanawiało mnie, o co właściwie chodzi i czego on chce. Irytowało mnie to, że gdy ja pisałam z pytaniem co u niego, bardzo często kończyło się na propozycji spotkania z jego strony – dlaczego sam pierwszy nie wyszedł z tą propozycją? Skoro wiedział, że ma trochę czasu, to dlaczego nie pomyślał o mnie i o spędzeniu go ze mną, a gdy przypominałam o sobie smsem, nagle wpadało mu to do głowy i zapraszał mnie jakby nigdy nic? Chciałam z nim o tym porozmawiać, jednak tu pokazał swoją kolejną cechę charakteru – jest totalnie niepoważny. Zaczyna żartować, droczyć się ze mną, po kilku minutach starań usłyszałam od niego, że robi to specjalnie – specjalnie jest oschły, w jakim celu? Bo tego niestety mi już nie uświadomił. Pytałam wiele razy, czy coś się dzieje, odpowiadał, że przecież wszystko dobrze, że po prostu jest zmęczony po pracy i wtedy nie ma nawet ochoty rozmawiać.
Nie wiem co mam o tym myśleć, przecież gdyby mu zależało, postarałby się o mnie. A ja już nie raz poczułam się jakbym przestała istnieć i w momencie, kiedy szykowałam się na poważną rozmowę, on zwyczajnie obejmował mnie i całował w czoło, a ja znowu byłam totalnie zdezorientowana, że według niego problemu nie ma.
Właściwie nie wiem, czy wiąże z nim jakieś poważne plany. Póki co żyje dniem dzisiejszym, dogadujemy się, miło spędzamy czas, staram się nie angażować, jednak przesadne milczenie z jego strony staję się irytujące, bo tak naprawdę nie wiem, na czym stoję. Jak zachowałybyście się na moim miejscu? Czy on jest w stanie się zmienić?
|