Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Magiczna kraina Narnia, gdzieś na Latarnianym Pustkowiu...:)
Wiadomości: 6 518
|
Proszę o opinię.
Witajcie.
Wczoraj pokłócilam się z chłopakiem. I nie wiem czyja to już w końcu była wina. 
W kazdym bądź razei, sytuacja jest taka, że on jest zajęty pracą, mówi, że pracuje na okrągło, ma terminy na które musi to skonczyć. I nasz kontakt od miesiąca ograniczał się tylko do telefonów.
Z tym, że ktoś mu jakiś czas temu ukradł komórkę, więc dzwoniłam na numer firmowy.
Więc wczoraj zadzwoniłam raz, gadaliśmy normalnie, chociaż zapytał po co dzwonię, czy się coś stało.Pogadaliśmy, ale przemyślałam sprawę i zadzwoniłam drugi raz. Problem był w tym, że ja strasznie za nim tesknię i mu o tym powiedziałam. On do mnie żebym 'mu już dała spokój', bo robota czeka. I jak chce to sobie mogę kupić misia do przytulania
Później zdecydowałam się jechać jednak do domu na te wolne, i chciałam mu o tym powiedzieć, bo mieliśmy się spotkać w weekend.
No i to już było apogeum. Odebrał, po czym oznajmił, że mam mu dać spokój, bo musi się skupić na pracy. Że nie mogę tak do niego wydzwaniać o tak późnej porze, bo potem musi słuchać wymówek. I wogóle mam już do niego nie dzwonić. Jak skończy robotę, to będziemy się widywać nawet codziennie, ale teraz mam nie robić problemu. Z jego strony podobno nic się nie zmieniło.Zapytałam go o to jak on to sobie wyobraża:'czy mam poczekać aż on skończy wszystko, chociaz nie wiedzieliśmy się już miesiąc', on powiedział, że tak. Ja że:ja tak nie mogę'. On:'To poszukaj sobie innego chłopaka, który będzie miał dla Ciebie dużo czasu'. Spytałam czy tego naprawdę chce, on:'że jak nie możesz wytrzymać to tak zrób'. Więc powiedziałam mu, że niego kocham i nie chcę nikogo innego. Zapytałam go czy mnie kocha, odpowiedział mi, że na swój sposób tak.
I że powinnam sobie znaleźć jakieś zajęcie, że jestem dziecinna skoro nie mam innych problemów i że on nie umie mi inaczej powiedzieć tego, że nie ma czasu, żeby mnie nie ranić.
I jeszcze powtórzył żebym do niego nie dzwoniła, bo i tak ma dużo problemów, głowa go rozbolała od moich narzekań. Codziennie mi tłumaczy, że nie ma czasu, a ja nic nie rozumiem, to skoro nie pomaga grzecznie to musi mi to tak wyjasnić. Oraz że numer telefonu nie jest jego, więc może mnie podać o nękanie(nie wiem czy to były jaja, czy poważnie biorąc pod uwagę wczesniejsze stwierdzenie, że niby mnie kocha.)
Chciałam, żeby podał mi numer telefonu, bo podobno ma nowy, nie chciał dać, bo :'nie dam, bo będziesz wydzwaniać ciągle'.
Skończyło się na tym, że powiedzial mi że po spokojnie za miesiąc skończy, jak go o to zapytałam. Powiedziałm, ze zrozumiałam, ze mam nie dzwonić i się pożegnaliśmy.
No i co ja mam o tym myśleć? Strasznie się na mnie zdenerwował, to było widać...ale co to moja wina, myslicie?
Ok, może i przesadziłam, ale po prostu kocham go i miesiąc to dla mnie dużo. On uważa, że robię tragedię, bo jakoś jak męzczyźni wo wojska idą to ludzie się nie widzą bardzo długo i żyją. A ja jestem taka dziecinna i chyba nie mam zajęcia.
No dobra, zlinczujcie mnie...bo wiem, że pewnie mi się dostanie. Ale boli mnie, że tak mnie potraktował.
Kto miał rację? I co myślicie, że takie zachowanie świadczy o tym, że mnie rzekomo 'kocha'?
Nie wiem już, co mam robić Dziewczyny poradźcie, proszę Was
|