U mnie nie dochodzi do kłótni, bo postawiłam ultimatum. Jak tylko podniesie na mnie głos - zapomina, ze czymkolwiek sie zajmuje. Nic. Nawet palcem nie kiwne. Przestaje o siebie dbac, scinam wlosy (ale to juz jest szantaż, a TŻ wie, ze nie lubie miec wlosów do lopatek

). Wtedy nad sobą panuje

Albo delikatnie daje mu znac, ze zaczyna sie denerwoac. staram sie rozladowac napięta sytuacje zartujac z jakiejs wady...
W domu TŻ nie było czegoś takiego jak wspolny obiad kazdego dnia, nie bylo czegos takiego jak rozmowa. Przez pewien okres zycia bardzo kiepsko mu sie układało, matka (teściowa moja...) bardzo mu z tego powodu dokucza. Po dziś dzień. TŻ nawet mi nie chciał opowiadać o co chodzi... W koncu udało mi się dowiedzieć.
Zamiast znaleźć w najbliższej rodzinie wsparcie, pomoc... to go odrącili.
Dzieciństwo spędzal poza domem. Każdą wolną chwilę. Kolonie, obozy, albo całe wakacje u cioci. Miałam okazję tam być. Ciocia była dla niego bliższa niż własna rodzicielka. Znała go lepiej niz teściowa. I nadal traktowała jak malego Tomcia

Podobało mi się, ze potrafi z nią pogadać a i ciocia z chęcia rozmawiała. Takie obrazki wyniosłam ze swojego domu i własnie takie ciepło chciałabym stworzyc w naszym gniazdku.
Ja nie chce, zeby nasze zycie wyglądało jak te w jego domu. Nie ukrywam, udaje mi sie, ale TŻ ma trudny charakter. Wiem, ze go nie zmienie, bo nie o to mi chodzi. Chodzi mi o zmiane pewnych nawyków, przyzwyczajeń.