|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 4
|
Prośba do Pań o poradę
Potrzebuję porady niezaangażowanych w sprawę Pań.
Jesteśmy razem ponad trzy lata. Udany okres, wspólne plany. W wakacje zaczęło się to lekko psuć, bo miałem problemy finansowe (prowadzę własną firmę) i nigdzie nie wyjechaliśmy - spędziliśmy je w domu, z czego Ona była niezadowolona lub przynajmniej zawiedziona. Jednocześnie pochrzaniło się nam z seksem, który kiedyś był świetny, a w te wakacje wyglądał tak, jakbyśmy byli XIX wiecznym małżeństwem z 20 letnim stażem. To była częściowo moja wina, bo przez te problemy finansowe nie miałem ochoty na seks tak często jak kiedyś, ale z Jej strony nie zauważyłem żadnej inicjatywy - takie spełnianie obowiązku.
Po wakacjach zaczęło się coś dziwnego dziać. Pojawił się w pracy kolega, o którym cały czas opowiadała, że koleżanka chce go poderwać, ale on nie chce, bo ma dziewczynę w Anglii. Gdy bywałem u niej zawsze go spotykałem - natychmiast wychodził ze spuszczoną głową, unikając spojrzenia, żadnego "Cześć", zapoznania się. Dla faceta to objaw, że ma "coś na sumieniu".
Potem była impreza firmowa. Nie byłem na niej, ale przyjechałem po nią 60 km na 23:00, jak prosiła. Czekam. Nie ma jej. Dzwonię. Wreszcie schodzi i pyta, czy poczekam jeszcze pół godziny. Czekam. Mija czas. Dzwonię. Jej nie ma. Przechodzi przypadkiem inny jej kolega - przywitał się, poznaliśmy się i pogadaliśmy tak w sumie o niczym. Poszedł do bawiących się i wrócił mówiąc, że powiedział Jej, że czekam, a ona się bawi... Nie zwróciłem na to uwagi.
Potem kolega znikał powoli z jej opowieści, nie było go już tak często, gdy mówiła, co się wydarzyło.
Pod koniec listopada miałem taki natłok roboty, że pracowałem 24h/dobę. Chciała spędzić weekendy u rodziców, ale prosiłem ją, że jak jest ze mną, to mi się lepiej pracuje, więc przesiedziała te dwa weekendy. 30 listopada kończyłem zlecenie do oddania we wtorek rano, a wtedy spadł śnieg i nie miała jak wrócić do domu. Zadzwoniła do mnie, a ja jej odmówiłem, bo przywiezienie jej to 3 godziny, a ja nie miałem tyle czasu - skończyć zlecenie musiałem, bo jak nie to 8 tysięcy w plecy. Myślałem, że może rodzina przyjedzie po nią, ale nie. Zadzwoniła, że wróciła busem.
W następny weekend siedziała koło mnie i wysyłała smsy. Miałem trochę pracy i pamiętam, że skończyłem po 22, tuż po jej smsie. Zdziwiło mnie to, że zaczęła chować telefon do torebki, a zawsze leżał na stole w pokoju. No i mnie podkusiło sprawdzić, ale nie było tam smsów, które wysyłała! Następnego dnia zapytałem się, co to za smsy tak wysyłała, to powiedziała, że zrobiła tak jak jej koleżanka, która chcąc zdenerwować męża pisze sms z kumpelą. Nie chciało mi się wierzyć, bo smsy do kumpeli były w telefonie. Co ukrywała przede mną???
Kolejna głupota(?) jaką zrobiłem, to sprawdziłem jej biling w necie. Okazało się, że do tego kolegi wysłała 2x więcej smsów niż do mnie, że mnie mówiła, że idzie spać (na tygodniu mieszkaliśmy osobno, bo dojazdy do pracy by nas zrujnowały), że jednego dnia, gdy spała u cioci (według jej słów od 21), to o 22 jeszcze do cioci smsy wysyłała. A więc nie spała u niej!
Zrobiłem jej o to awanturę, że mnie okłamała, że spotyka się z nim. Przyznała się tylko do smsów. To ja powiedziałem, że wiem, że spała z nim, a nie u cioci. Powiedziała, że była z nim tylko na piwie. Ale powiedziała dopiero, gdy pokazałem jej fakty -sama z siebie tego nie wyjaśniła. Przez kilka dni panowała cisza, ale wróciliśmy do siebie. Ja Jej wybaczyłem, uwierzyłem, ale ona cały czas mi zarzucała zbrodnię szpiegowania jej.
Zapytałem, czy wszystko mi powiedziała, bo z bilingu wynikało, że do mnie pisała tuż po pracy, że wraca do domu, a potem pisała wieczorem. A do tego kolegi w tym czasie nie pisała. Nadal Jej kontakty były bardzo intensywne. Któregoś razu usiłowałem się do niej dodzwonić, a ona nie odpowiadała - przypuszczałem, że jest z nim. Pojechałem pod dom zobaczyć, kto ją odwiezie, ale odwiozła ją chyba koleżanka (natomiast Ona mnie zauważyła, ale nie była pewna, że to ja). To było przed wigilią.
Na wigilię nie kupiła mi prezentu, nie zaprosiła do swoich rodziców, tylko na pasterkę. Przyjechałem, chciałem złożyć życzenia, to uciekła, nie złożyła mi życzeń. Po kościele spaliśmy razem, ale nie kochaliśmy się - odtrąciła mnie mówiąc, że jest śpiąca. Następny poranek to same fochy, więc nie wytrzymałem i zapytałem o co chodzi.
Zrobiła mi awanturę, że ją szpieguję (bo ja idiota prawdomówny się przyznałem, że to byłem ja). To była dzika awantura. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem.
Wiedziałem, że po pierwszej kłótni szukała miejsca na wyjazd na narty. Zaproponowałem Jej wyjazd po świętach, ale nie wiedziałem do chwili wyjazdu, czy się zgodzi, więc spakowałem Jej rzeczy. Zgodziła się, ale rzeczy widziała spakowane. Pierwszego dnia było cudownie, ale upadła i zwichnęła sobie rękę. Gdy o tym opowiadała to ja odpinałem Jej narty i powiedziałem, żeby się przesunęła. Zrobiła mi awanturę, że jej nie słucham i skończyła się idylla. Przesiedzieliśmy do Sylwka w domu, a nie na nartach. Nie kochaliśmy się, nie licząc miłości francuskiej dla niej (bez rewanżu). Bez głupiego pocałunku, pieszczoty. Rozumiem, że była poobijana, ale przytulić się mogła.
Po powrocie spytałem ją, kiedy robiła rezerwację - powiedziała, że po kłótni się upiła (z tym kolegą) i wtedy dzwoniła, ale ja wiem, że dzwoniła tuż po pracy, więc na trzeźwo. Zdradziła, że on nie jeździ na nartach. Tłumaczyła się, że jest jej przyjacielem, że jest homoseksualistą (a dziewczyna w Anglii?), że będzie się z nim spotykać. Powiedziałem, że mi się to nie podoba, ale jeśli musi, to chciałbym o tym wiedzieć, żeby nie ukrywała tego. Ukrywa się to, co jest kompromitujące.
Ona powiedziała, że nie wie, czy ze mną chce być, musi się zastanowić, chce czasu. Ok. Ile? Pisze, że może tydzień, może miesiąc, a może rok. O, k...a coś jest nie tak. Pokłóciliśmy się. Kolejny raz z tym samym zestawem argumentów. Ona, że ja ją szpieguję, a ja, że szpiegowałem ją, bo mnie okłamywała.
Postanowiłem wszystko wyjaśnić - albo wóz, albo przewóz. Po drodze mnie tknęło i zajrzałem do naszej ulubionej knajpki - była tam z nim ubrana w te ciuszki, które zakładała ze mną na randki (potem już nie - dlaczego?). Jak głupi wszedłem i powiedziałem, że to koniec, a mogłem zobaczyć, co będą robić -przynajmniej wiedziałbym na czym stoję. Tłumaczyła się potem, że tylko na piwo poszła, a ja ich śledziłem, bo przyjechałem tuż po nich. A jak mam udowodnić, że nie śledziłem?
Próbowałem nawiązać kontakt, rozmowę. Mówiłem, że spróbujmy razem pokonać te problemy, a nie osobno. Nie chciała. Ale znów mnie okłamała, bo 7 stycznia miała ponoć pracować cały dzień. Pojechałem pod jej pracę - było zamknięte! Miałem wtedy klienta, więc wróciłem do siebie -nie czekałem cały dzień. Było ślisko, więc pytałem jak dojechała. Nie odpowiadała długo. Kolejne pytanie w sms. Ona na to, że przesadziłem. Proszę, żeby zadzwoniła - obiecała, ale nie zadzwoniła. Wieczorem rozmowa i mówi, że to koniec. Pojechałem do niej natychmiast - klęknąłem przed nią i błagałem, żeby była ze mną, że damy radę. Ona, że nie.
Głupio mówić, ale po wyjściu od niej wyłem chyba godzinę w samochodzie. Myślałem, że może zareaguje, sms wyśle, ale nic. Wróciłem do domu. Następnego dnia mi napisała, że chciała ze mną spędzić ferie.
To charakterystyczne, że od kłótni mówiła o nas ciągle w czasie przeszłym, a gdy Jej zwróciłem na to uwagę, to tłumaczyła, że nic nie będzie takie samo. Niestety - zaczęła poszukiwać kwatery na narty. W dziwnym terminie, bo od poniedziałku do czwartku. Mnie nic nie proponuje - cały tydzień nie niepokoję jej. Zauważyłem, że jej "kolega" - sportowiec ma mecze w weekendy - więc stąd ten powrót w czwartek!
Jutro chcę się jej zapytać wieczorem, czy podjęła decyzję w sprawie ferii. Jeśli powie, że nie, to zapytam kiedy podejmie. A jeśli tak to zapytam, czy spędzi ze mną.
Jak uważacie, czy powinienem to zrobić?
Co mam o tym myśleć - objawy są takie jak przy zdradzie (raz już przeżyłem taką zdradę - te same mechanizmy i teksty), ale ja Ją kocham i z nią chciałbym spędzić resztę życia. Wybaczyłbym jej flirt i podrywanie, ale nie zdradę emocjonalną lub fizyczną. A wyjazd z kolega to dla mnie zdrada emocjonalna (fizyczna też, bo rezerwuje dwójkę).
Poradźcie kobiety, co mam o tym myśleć, co mam zrobić.
Nie mam bezpośredniego dowodu zdrady, ale wszystkie okoliczności na to wskazują. Czy ja Ją bezpodstawnie podejrzewam? A może niestety się nie mylę?
Proszę podpowiedźcie.
Jeśli macie pytania, to śmiało, postaram się odpowiedzieć.
|