Dziewczyny ... chyba gorzej być nie może

.
Matka wróciła koło 14, a ja z domu wyszłam po 10 minutach ....
Cóż - wparowała mi do pokoju jak zwykle krzycząc, że :
- przedstawiłam ich w złym świetle, nagadałam na nich (rzecz jasna miałam taki kaprys i postanowiłam sobie ponarzekać na rodzinę

)
Padły również słowa w stylu:
"ja nie wiem co Ty wyprawiasz... masz tam jakiś pokój i króliki... opamiętaj się " (sprostowanie: nie mam u TŻ-ta żadnego pokoju, po prostu ja śpię u niego w pokoju na górze, a on na dole w salonie

)
oczywiście źle zrozumiała słowa mamy TŻ-ta bo mówi do mnie "ta Pani powiedziała, że nie pozwala na takie zachowywanie jak 'mąż i żona' " - tak mniej więcej powiedziała, ale oczywiście w to nie uwierzyłam bo chodziło o to, że to moja mama powiedziała, że się niby zachowujemy jak mąż i żona, a mama TŻ-ta powiedziała, że nie, że śpimy oddzielnie itp. - znam na tyle swoją mame, żeby wiedzieć, że wszystko zinterpretuje tak, aby wyszło "na jej"

.
No i w końcu wypaliła z tekstem "Ty się w ogóle nie szanujesz, nie masz resztek godności, zobaczysz, że Ci się życie za to wszystko co robisz odpłaci" ...
zamarłam po tych słowach ... rozpłakałam się

i powiedziałam, że wychodze...
Ona zaczęła jeszcze mówić, że nie będę traktować domu jak hotelu, że mam nie działać pod wpływem emocji, że mam się opamiętać.
Na koniec zapytała gdzie idę z dodakiem "znowu tam jedziesz?" ....zapytałam co ją to obchodzi, niech się zajmie swoim synkiem... odpowiedziała, że ona ma syna i córkę, a ja powiedziałam, że nie ma córki skoro mnie nie traktuje jak córkę.
No i wyszłam z domu. Aktualnie pisze z KFC, musze wrócić do domu po kilka rzeczy bo mama TŻ-ta zaproponowała, żebym z nią wróciła do domu (TŻ pracuje do 24

).
Jeszcze dzisiaj rano miałam nadzieję, że może uda Nam się dojść do porozumienia ... ale po dzisiejszej awanturze straciłam nadzieję, że cokolwiek da się jeszcze naprawić ...