Ma chorobę Leśniowskiego-Crohna. Niektórzy przy tej chorobie w ogóle z łóżka nie wstają, nie jedzą - tylko kroplówka...

Dowiedzieliśmy się na początku grudnia.
Ja mu tłumaczyłam, mówiłam, że się martwię, płakałam, robiłam awantury, groziłam, że sama go zostawię zanim zrobi ze mnie wdowę... Wszystko już chyba wypróbowałam...
Ja robię wszystko, żeby mu pomóc - gotuję wg jego diety, nie jemy tego, co nie może... Kupuję mu słodycze, które może jeść, bo większość zakazana. Kombinuję, jak mogę, żeby codziennie miał ciepły obiad. Pilnuję go z lekami, bo bez nich na drugi dzień nie może wstać z łóżka z bólu...
A ON NIC!
Jak mu robię awanturę, to niby rozumie, a potem znów to samo...

Ja już po prostu nie mam sposobu... Ani głaskanie, ani grożenie rozwodem NIC NIE DAJĄ. On jest po prostu niereformowalny!
Przepraszam, że Was tym zarzucam, ale już naprawdę nie mam komu się żalić, moja najlepsza przyjaciółka sama pali i jest zdrowa i nie rozumie, że konsekwencje mogą być aż takie
Jak mam się nie przejmować? W grudniu lekarz mu powiedział, że gdyby się zgłosił na badania pół roku później, to nie byłoby co ratować. Że nawet by NIE PRÓBOWALI.
A ja jestem w 6 miesiącu ciąży i sobie sama z tym wszystkim nie radzę
