Garnier - dobrze zmiękcza bo ma sporo nawilżaczy, zmiękczaczy, jest równowagą dla moich włosów, które dostawały kosmetyki ze sporą ilością usztywniaczy jak jedwab, keratyna - w za dużych ilościach usztywaniają zbytnio.
ampułki radical - uwielbiam je, nic mi tak nie pomogło odbudować włosów po operacji. Potem zapomniałam o nich na jakiś czas. Wyszły w nowej wersji z inuliną i są równie wspaniałe. To m.in dzięki nim włosy mi tak ruszyły z kopyta z tym porostem.
seboradin niger lotion ten z rzepą - psikam na przedziałki bo wysusza, w końcu do przetłuszczających, a mi trochę od skóry lubią się tłuścić, miło oczyszcza wręcz skórę z nadmiaru sebum i też dobry na porost.
seboradin lotion z żen szeniem - może i coś tam pomógł, ale wydaje mi się gorszą wersją tego pierwszego, nie wiele się w składzie zmienia, jak dokończę to raczej już nie kupię.
seboradin balsam z żeń-szeniem - już lepiej, dobra odżywka, ziołowa, lekka a za razem odżywiająca. Brak silikonów może się komuś nie podobać bo nie daje od razu efektu śliskich jak z reklamy włosów, ale odżywia a to ważne.
biovaxy - jeden i drugi dobry, typowo na włosy, a nie skórę głowy chociaż też kładę. Nawilżają, odżywiają.
mgiełka - dobra to układania włosów, ładnie pachnie

, ma na pewno jakieś właściwości odżywcze po długim czasie użytkowania. Ze względu na bogaty skład mimo wszystko.
olej rycynowy - potrzeba sporo czasu, ciężko mi się go nakłada i ciężko zmywa, wydaje się ze przyciemnia końcówki a on tylko przymyka łuski włosa, stąd ten efekt. Najlepiej w skórę głowy, ale to ciężka sprawa przy dłuższych włosach.
olej kokosowy - mam od miesiąca zaledwie. Dobry, nabłyszcza, zmiękcza, ale jeszcze długa przygoda z nami bo to naturalny olej, bez polepszaczy jak odżywki, wiadomo - potrzeba czasu. Ale efekty spektakularne i warto.
Uch... a miałam iść spać. Chyba mi tam "Ktoś na górze" wynagrodzi moją dobroć serca
