Musze sie chyba wyladowac, jakos sie wkurzylam, nosi mnie!

; nawet nie wiem czemu, mialam teraz telefon od cioci i wujka (ostatnio byli u mnie), pytala jak tam u mnie, powiedzialam, ze przytylam dzis sporo, ze prawdopodobnie jutro przepustka; ale jakas poirytowana sie zrobilam! :| nie lubie tlumaczyc innym kwestii tycia, moge sie tu wygadac?

Pamietacie, gdy zaczelam jesc, waga szybko rosla, bo organizm odzwyczajony magazynowal; 2,5 kg, potew stanelo, lekko spadlo i juz stalo - bo organizm przywykl; wczoraj nagle zwiekszylam i objetosciowo i kalorycznie (z dnia na dzien o kilkaset

), wiec teraz
podobna reakcja: przeskok na wiecej, wiec znow najpierw waga szybko do gory idzie (+400g od wczoraj

) i tak pewnie kilka dni szybko az przystopuje i juz zwolni, nie?
ale bedzie rosla juz ciagle, bo przywykne do ok 3tys. kcal

Jutro kolejne +300g i do domku, nie za szybko 700g w 2 dni?
Niedobrze mi dzis, zwiekszam ciagle; do sn. 3 kanapki, dojde dzis do 3tys.
Nie obciazam zoladka?