Wiem o tym właśnie, ale ciężko jest mi wyzbyć się tego uczucia. Podam Wam mój dzisiejszy jadłospis, który był koszmarny. Mierząc 173 cm ważę 53,5 wieczorem. Jeszcze w listopadzie było 68. Schudłam zmniejszajac drastycznie ilośc kcal. teraz zwiekszam co tydzień. Jestem na 900, lecz że sobotnia impreza miała za dużo jedzonka, dzisiaj nie miałam na nic ochoty i mój dzień wyglądał tak:
śniadanie: kromka ciemnego chleba słonecznikowego + plasterek szynki z piersi kurczaka
II śniadanie: owsianka - pół szklanki mleka, 20g płatków owsianych
obiad - połowa warzywa na patelnie z hortexu z ryżem i kurczakiem i troche jogo naturalnego do tego
potem kawa z niewielka iloscia mleka i dwa minimalnych rozmiarów biszkopciki
potem ćwiczyłam 30 min na rowerku stacjonarnym
a jakąs godzine temu zjadłam troszke chudego twarogu i polałam to jogo naturalnym.
Moja budowa ciała jest okropna, górę mam szczupłą, teraz to już aż przesadnie, a z nóg i ud ciężko mi cokolwiek zrzucić. Lekarz kazał mi przytyć lecz nie dam rady, a nie chcę zaczac nagle jeść rzeczy, które przez 3 miesiące ograniczałam lub całkowicie wyeliminowałam. Dodam, że słodyczy nie jem prawie w ogóle. Czasem wpadną płatki do mleka typu cheerios, czasem batonik fitness, czasem lu go. A po za tym nic. Jem też dużo warzyw, owoców, staram się jakieś ryby, kocham wieśniaki i owsiankę. Na jutro zaplanowałam sobie tak:
śniadanie- owsianka na mleku
do szkoły dwie kromki (czyli kanapka) wcześniej wspomnianego chleba z szynką i papryczką, jabłko
na obiad - zupa kalafiorowa, reszta warzyw na patelnię
kolacja - wieśniak ze szczypiorkiem
co dorzucić aby wyszło 900 kcal? Nie mam już siły do tego
