Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Seksualne problemy katolików
W jednym z ostatnich numerów "Polityki" ukazał się artykuł pt. "Seks w licheńskim sanktuarium".
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo...nktuarium.read
Najbardziej zdziwiły mnie zamieszczone tam listy do księdza i odpowiedzi:
Cytat:
Pisze żonaty: „Po pieszczotach bez pełnego współżycia, które następują w okresie płodnym, mam niepokoje sumienia, że to onanizm małżeński. Zdarza się, że żona idzie do komunii, a ja zostaję. Wtedy czuję się tak, jakbym ją porzucił. Ona mówi, że nie czuje się winna. Więc jak tu być jednością?”.
W odpowiedzi: „Czas płodny u kobiety to oczekiwanie, po którym nastąpi miesiąc miodowy. Jest jak rozpędzanie lokomotywy. Jeśli blokujemy się w myślach na współmałżonka, to tak, jakbyśmy ją hamowali. Jak ciężko jest później znowu ruszyć. Jeśli natomiast lokomotywa ruszyła i jedzie nawet powoli, jak będzie kawałek prostej, dorzucimy węgla do pieca i przyspieszymy na całego”.
Mąż, troje dzieci: „Z informacji uzyskanych na spowiedzi wychodzi, że stosunek przerywany, jak i polecane przez księdza pieszczoty zastępcze, są grzechem ciężkim”.
W odpowiedzi: „Nie ma jakiegoś katalogu pieszczot dozwolonych”.
Żona, dwoje dzieci: „Przyjęłam fakt, że prezerwatywa i seks oralny są grzechem. Pod koniec cyklu drżę ze strachu, że zajdę w ciążę. Ale lepszy jest ten strach od lęku przed smutkiem Boga. Męża jednak bolą jądra, jest zły, wczoraj o mało nie zgrzeszyłam. Nie, nie z namiętności, ale ze strachu, że go stracę. Boję się zdrady”.
W odpowiedzi: „Seks oralny nie jest grzechem, gdy małżonkowie mają intencję zakończyć go pełnym aktem. Należy sobie zadać pytanie: czy staraliśmy się doprowadzić do tego, aby wytrysk miał miejsce w pochwie? Jeżeli już męża bolą jądra, trzeba mu w tym ulżyć i się popieścić”.
Żona, czworo dzieci: „Leczę się psychiatrycznie na nerwicę. Obawiam się, że kolejna ciąża spowoduje pogłębienie moich stanów. Musiałabym odstawić leki, co mogłoby spowodować konieczność leczenia szpitalnego. Czy jest jakaś dyspensa, na przykład prezerwatywy?”.
W odpowiedzi: „Kościół nie stosuje dyspensy na antykoncepcję w przypadkach szczególnie trudnych. Nie może być tak, że w każdej ciężkiej chorobie, która ma pośredni wpływ na współżycie seksualne, uzasadnione jest ingerowanie w układ płciowy. Cukrzyk jest w stanie zrozumieć, że nie może jeść większości potraw”.
|
Cytat:
Żona: „Okres wstrzemięźliwości jest trudny dla męża. Zgodziłam się na seks oralny. Czuję się brudna. Wiem, że z mojej strony jest to głównie grzech tchórzostwa i kompromisu. Jest to jednak mój mąż. Spowiadam się z tego, żałuję, ale wiem, że od razu to się nie zmieni. Co zrobić z grzechem, z którego się spowiadam, ale wiem, że znów go popełnię?”.
W odpowiedzi: „Wie doskonale Kościół, że nieraz jedno z małżonków raczej znosi, niż popełnia grzech, zezwalając wbrew własnej woli, z ważnego na ogół powodu, na naruszenie właściwego porządku. W takim wypadku jest ta strona bez winy, byleby starała się drugą odwieść od grzechu (Pius XII). Reasumując, spełniając podane przez papieża warunki, nie popełnia Pani grzechu, a raczej znosi niewłaściwe współżycie”.
|
Cytat:
Mąż: „Jeśli kobieta nie dostała orgazmu, a pełny stosunek się odbył, czy mąż może ją po nim pieścić aż do osiągnięcia orgazmu?”.
W odpowiedzi: „Kobiety są o wiele bardziej skomplikowane w obsłudze. Szczególnie dotyczy to młodych małżeństw, gdy on ma trudności z opanowaniem podniecenia, a ona się jeszcze nie rozgrzała. Mąż po szczytowaniu powinien zadbać, by żona nie została sama gdzieś pośrodku drogi i doprowadzić ją pieszczotami do orgazmu. Dopiero wtedy kończy się pełne zespolenie intymne”.
Żona: „Współżyłam z mężem i nie miałam orgazmu w trakcie stosunku, więc mąż starał się mnie zaspokoić po. Wszystko trwało sekundy. Potem zastanawiałam się, czy to nie były dwa orgazmy podczas jednego stosunku?”
W odpowiedzi: „Ilość orgazmów nie podlega ocenie moralnej”.
Żona: „Osiągam orgazm tylko łechtaczkowy. Problem polega na tym, że mąż doprowadza mnie do niego bezpośrednio przed współżyciem. Proszę Brata, nie wiem, czy to jest już grzech ciężki?”.
W odpowiedzi: „Proszę przyjąć zasadę, że pieszczoty, czyli odbywanie gry wstępnej, są zgodne z planem Boga. Nie są grzechem ani ciężkim, ani nawet powszednim”.
Żona: „Czy jest grzechem, jeśli używamy języka, którym przyjmujemy Jezusa, do pieszczot genitaliów? Zgodziłam się na to po 14 latach małżeństwa. Dla mnie okolica moczowo-płciowa to wciąż sfera nieczysta. Boję się, że znieważam Jezusa”.
W odpowiedzi: „To tylko jedna z form rozbudzania się, aby odbyć satysfakcjonujący stosunek”.
Żona: „Z powodu mięśniaków w macicy mam spiralę hormonalną. Nie wiem, czy mogę przyjmować sakramenty?”.
W odpowiedzi: „Lepiej byłoby, gdyby skonsultowała się Pani z lekarzem, który ma opinię wierzącego, aby znalazł inną metodę leczenia pani przypadłości”.
|
I na koniec:
Cytat:
W dużym pokoju bujają się na boki dwaj synowie państwa K. Na wózkach inwalidzkich, spięci pasami, żeby nie powypadali. Identyczni – nie widzą, nie słyszą, nie mówią, nie chodzą, nie wiadomo, czy wiedzą, że istnieją. Lekarz mówi, że jeśli pani K. urodzi setkę dzieci, będą takie same. Żeby ten ciężar unieść, zwróciła się ku Bogu. Działa kojąco. Z wyjątkiem sytuacji, gdy w konfesjonale spowiada się z grzechu posiadania spiralki.
|
Nie chcę zostać źle zrozumiana, że znowu jakiś atak na katolików czy co - jak ktoś chce, to niech będzie katolikiem i wprowadza w życie te zasady katolickiego seksu. Oczywiście dziwi mnie, jak ktoś może chodzić po poradę w sprawie własnego pożycia seksualnego do żyjącego w celibacie księdza, no ale cóż.
Ale mam nieodparte wrażenie, że te wszystkie problemy są generalnie sztucznie stworzone przez tę właśnie etykę seksualną
I naprawdę współczuje ludziom, borykającym się z takimi "problemami".
Wy też czy jestem w tym odosobniona ?
Edytowane przez _vixen_
Czas edycji: 2011-03-10 o 20:33
|