cześć
miałam do was wczoraj zajrzeć ale ludzie to nie mają wyczucia taktu, zwalają mi się na głowę dzień po szpitalu i to bez zapowiedzi
naprawde czekałam na nich z utesknieniem

tylko mnie wkurzyli i nic wiecej wwrrrr, niektórzy są beznadziejni
dziekuje wam wszystkim za gratulacje i trzymanie kciuków- jesteście przekochane
no tak wiec teraz wam streszcze co nieco z tej dwugodzinnej dżamprezy
w poniedziałek obudziłam się o 7 z dość mocnym bólem ale myślałam że to bardziej bedzie boleć więc wyprawiłam męża do pracy i jak pojechał to dopiero się zaczęło. zaczely sie skurcze co 10 minut, poszłam pod prysznic troszke mi ulżyło ale bolało jak jasny pieron już

tak więc wyskoczyłam z łazienki i zadzwoniłąm po TZ. zanim przyjechał to ja już po scianach zaczełam chodzić dosłownie. na IP byliśmy punkt 9.20

musiałam jechać pospiesznym tym autobusem

pani się pyta czy mam lewatywę no to mówie ze mam no i kazała sie przebrać i położyc do badania, bada mnie i mowi prosze szybko idziemy. a ja mowie no a lewatywa ? a ta na lewatywe to juz czasu nie ma bo mam 7cm rozwarcia

no to ja mowie ze im tam narobie no ale mowi ze nie takie rzeczy sie tam dzieja i idziemy szybko

doszłysmy do windy i akurat miała odjezdzac ale juz miejsca nie bylo to mowi do ludzi ze musi ktos wyjsc bo ja rodze a ja mowie eee no spoko jeszcze chyba nie poczekam i dostałam takiego mega skurczu juz partego ze naprawde myslalam ze urodze w tej windzie, myslalam sobie kurde poród bedzie jak w filmie

no i na porodowce podlaczyli mnie pod ktg to bylo okropne bo skurcze coraz czestsze a ja musiałam lezec. bez sensu. podstawili mi basen bo naprawde mialam wrazenie ze za kazdym razem cos narobie ale nic nie nabroiłam w koncu

jakas stazystka byla i masowała mi krzyż to bardzo pomagało. aaa jeszcze na IP dzwonie do mojej poloznej a ona dosc daleko mieszka i mowi ze jednak nie zdazy dojechac ale przekazała mnie super babce i ona była cały czas już przy mnie

przyszedł mój lekarz i jej sie pyta ile nam zejdzie to ona mowi ze gdzies godzinke no to ten mowi ze idzie na jakis mały zabieg i wroci do mnie no to ja ucieszona i wiedziałam ze bedzie z nim dobrze

dostałam jakas kroplowke przeciwbolowa i troszke sie ból zmniejszył ale i skurcze zaczely byc rzadsze. to troche przedłuzyło wszystko bo byłoby jeszcze szybciej

w końcu nadeszły parte takie już niezłe no i wtedy to już tylko słuchałam co mam robić i gdzieś po 10 minutach dokładnie o 11.20 usłyszałam krzyk naszej maleńkiej

jak położyli mi ją na brzuszku to już wszystko minęło w momencie. jeszcze raz zaparłam wyskoczyło łożysko, czułam to jakby mi wątróbka wypadła

najgorsze z tego porodu było szycie

musieli mnie niby naciąć

no ale szycie bolało bardzo, bardziej niz sam poród, mimo znieczulenia podwójnego już mówiłam lekarzowi ze jak nie przestanie mnie bolec to zaczne wierzgać nogami i w koncu zarobi w tą ładną swoją buźkę

to było okropne!!!! wrrr
aaa mój lekarz wszedł jak już rodziłam łożysko . i mówi upsss chyba się spóźniłem

ale pilnował zeby ładnie mnie zszyli żebym i ja i mąż byli zadowoleni

teraz czekam aż się załatwię - boje sie

czekam na to jak na drugi poród haha
ale dziewczyny warto, warto,warto!!!!!!! matka natura głupio to wymyśliła ale da się to zrobić

ten ból jest do zniesienia

ja bardzo będę podziwiać kobiety rodzące po kilka dobrych godzin a nawet kilkanaście!!!!! jesteście wszystkie bardzo dzielne

u mnie to było jak dłuższe pryknięcie

wiec w przyrównaniu do porodu trwającego 12 h dosłownie nic.
no i chyba tyle - żem się rozpisała ho ho

zaraz wam pokaże nasze cudowne dzieciątko

już nie wyobrażam sobie żeby jej nie było. siedzimy wszyscy i sie patrzymy na nią non stop!!!

jak narazie karmie tylko piersia, pokarm mam , mała sie chyba najada bo ładnie mi spi wiec jest dobrze. tylko bekać nie chce chyba z grzeczności haha

aaaa najprawdopodobniej będzie Malwinką

[/B]