[Sicilia]

Dziewczyny, ja staram się omijać wszystko, nie tylko parabeny, ale parafiny, phenoxyethanol, propylen/butylen glycol, SLS, PEG, DEA, MEA, TEA, BHA, BHT, Triclosan, aluminium, formaldehyd, PVP/VA copolymer, ftalany, talc, a nawet sztuczny fragrance/parfume. Nie chodzi o to, czy dostanę wysypki. Tego akurat obawiałabym się najmniej. Uważam, że faszerowanie organizmu przez lata ww. składnikami nie pozsotaje obojętne dla naszego zdrowia. Duża część z tych składników jest odkładana w organizmie. Wątroba i nerki nie lubią tych składników i odkładają je "na bok", czyli kumulują gdzieś w organach. Gdy tego odłożonego robi się więcej, organizm zaczyna ten twór (celowo używam tej nazwy!) otorbiać. Z tego może się zrobić guzek, który pewnego dnia może zacząć mutować... i potem nazywamy go nowotworem.
Wiem, wiem, zaraz podniesie się raban, że przeginam, bo od jednego kremu nie można dostać raka! Zgadzam się z tym, nie można dostać raka od jednego kremu z parabenami. W ten sam sposób tłumaczą się producenci i lobby koncernów kosmetycznych. Jest to prawda, pod warunkiem, że używacie w życiu jednego kremu, a cała reszta waszego otoczenia jest wolna od szkodliwych składników. Małą ilość składników (potencjalnie szkodliwych) w jednym kremie należy dodać do balsamu do ciała, szamponu, tuszu do rzęs, perfum i pomnożyć przez ilośc kosmetyków zużywanych w roku i pomnożyć przez ilość lat, kiedy używacie kosmetyków. Dalej jest to mała ilość?