Zauważyłam od pewnego czasu, że mimo, że mój facet jest dla mnie miły, kochany i w ogień by za mną skoczył(przynajmniej tak mówi), to gdy pojawia się na horyzoncie jakaś dziewczyna (a jak ładna, to już w ogóle), to zmienia się w kogoś hmm... ciężko to określić, ale może bardzo szczęśliwego, radosnego... takiego, jaki był dla mnie na początku naszych wspólnych spotkań. Pojawia się ten charakterystyczny błysk w oku. Gdy jest przy mnie, zachowuje się tak... normalnie, zwyczajnie, bez szaleństw, ale gdy tak jak już napisałam wyżej, pojawia się jakaś przedstawicielka płci damskiej, nagle jego humor zmienia się o 180 stopni, staje się strasznie radosny, ma dobry nastrój, żeby nie powiedzieć, że zachowuje się jak dziecko, które dostało ulubioną zabawkę.
Przez to obawiam się wyjść z nim "do ludzi", spotkań w szerszym, nieznanym gronie, bo po prostu BOJĘ SIĘ i nie chcę widzieć tego wpływu obcych dziewczyn na niego. To jest po prostu przykre, wobec mnie tak się nie zachowuje! Próbowałam z nim o tym rozmawiać, ale on powiedział, że jestem przewrażliwiona, że on do mnie również tak się odnosi tak jak do nich.
Przez takie właśnie stałam się smutna, chodzę przygnębiona i patrzę na każdą dziewczynę przez pryzmat potencjalnej rywalki; już naprawdę nie mam siły... Zaczęłam się uważać po prostu za GORSZĄ od tych "nowych, ładnych"...
Może to głupie, że szukam pomocy na forum, myślałam o psychologu, bo może to ZE MNĄ jest coś nie tak. Ale uwierzcie, to mi się nie wydaje, tak naprawdę jest.
Z góry dziękuję za przeczytanie moich wypocin
