Dot.: Zazdrośnice cz. XIV - zima przyszła drogie Panie, więc zacznijmy plotkowanie;)
Ja byłam rok wolontariuszką w takiej osiedlowej świetlicy dla dzieci, a wiadomo jakie dzieciaki tam przychodziły, z rodzin niepełnych, patologicznych, biednych. Naprawdę ciężko było mi je ogarnąć, chociaż sama mam trójkę dużo młodszego rodzeństwa. Wyzywały się, biły, jeden chłopak był mocno odizolowany i siedział cały czas za fortepianem. Wiadomo, udawało się je zająć czymś, ale tylko do czasu. Miały tam jednak sporo ciekawych zajęć, przychodziła pani od muzyki, plastyki, robiły prace na konkursy. Ja głównie odrabiałam z nimi lekcje, czasem przygotowywałam jakieś krótkie referaty żeby ich czymś zainteresować...Jednak serce mnie bolało jak patrzyłam na niektóre zabiedzone dzieciaki, najchętniej bym je wszystkie do domu zabrała tak mi było ich szkoda. Jeśli chodzi o dzieci to mam jakąś nadwrażliwość. A potem była matura i musiałam zrezygnować...
|