Ależ
Bianeczko, porody rodzinne, czyli z mężami są na osobnej sali (tzn. jeden poród rodzinny na jedną salę), więc nikt Cię nie będzie podglądał

. Natomiast jak bez mężów, to na wspólnej porodówce, gdzie boksy są oddzielone ściankami lub parawanami (nie wiem dokładnie, bo ja zawsze rodzinnie

)
Ja już zaczęłam, wózkiem

Ja nie wiem skąd one wiedzą, ale przychodzą. A nie wybierałaś nigdy położnej w swoim szpitalu ? Swego czasu trzeba było wypełnić jakiś druk przy zwykłej wizycie chyba u rodzinnego i wpisać nazwisko położnej. A jak nie , to może trzeba zgłosić w swoim szpitalu, bo rodzić można przecież w innej placówce.
Ja sobie już przez przypadek wybralam

, bo byłam u kuzynki, która ma 2 tyg. szkraba i akurat przyszła ta położna do niej, i mi sie spodobała, i się do niej zapisałam

.
A wcześniej to przychodziła do mnie taka stara baba, która zabraniała mi jeść żółty ser, a za to pić mleko litrami (najlepiej pod postacią zupki mlecznej

) po porodzie. Małż tak sie przejął jej instrukcjami, że w pewnym momencie poczulam się już jak mleczna krowa i odmówiłam kategorycznie spożywania go. Ale nigdy jej nie daruję tych mlecznych tygodni. Aha! no i w życiu mnie nie oglądała (to i lepiej, bo bym się wstydziła pokazać takiej babie pozszywane krocze

), nawet nie wiedziałam, że położna powinna, a ta mojej kuzynki, to wyciągnęła jej szwy, bo jej dokuczały. I nie musiala jechać do lekarza

. Fajna babka.
A co do Julka, to ja miałam być chłopakiem i bracia wołali do mnie przez długi czas właśnie Julek

.
A maluch jest na razie Miśkiem albo Michasiem. Może tak zostanie...?