opowiem wam, teraz historie jaka nam sie przytrwfila podaczas wreczania zaproszenia....
Bylismy w tyg u naszych bliskich znajomych, z ktorymi sie od czasu do czasu spotykamy. Gadu, gadu, dajemy zaproszenie a super przeczytali wszytko ok, potwierdzili, ze beda i ze zostaja jeszcze jedna noc dluzej, kolezanka sie mnie pytala co mamy zalatwione, wiec jej powiedzialam i pozniej nazwiazala sie rozmowa, jak beda wygladaly nasze dni przed slubem, spanie spowiedzi itd i ona na nas najechala ze jak to ja nie bede spala ostatniej nocy z D tylko ide do rodzicow, a ja bo tak chce... i pozniej na nas najechali po co my wogole bierzemy ten koscielny??!!! jak ksieza sa tacy i tacy, jak sa pedofilami, po co sie im spowiadac jak oni samoi chodza na dziw...ki, itd zrobilo nam sie troche glupio... D zaczal sie cos odzywac, ale ona weszla mu w zdanie (bo uwaza sie ze tylko ona daje najlepsze rady na swiecie) i go przegadala, wiec ja sie wtrocilam i powiedzialam zeby mu dala sie wypowiedziec, wiec ona ok, ale ogladala tv i nagle powiedziala"co mowiles"

no i ja pozniej powiedzialam swoje na ten temat, ze oni jak chca zyc bez slubu nawet bez cywilnego moga sobie zyc, ale kazdy podejmuje inne decyzje w zyciu, wierzy w co chce i to jest kazdego indywidulana decyzja. Nawiazala sie dosyc ostra dyskusja... Przerwalismy to bo z nimi rozmowa nie miala sesnu, jak wyszlysli bylo nam bardzo przykro, ze zamiast sie cieszyc i zachowac swoje podejscie dla siebie to psuja nam nasze przygototowania do slubu. Ogolnie mam ich podejscie szeroko w

i wychodza spytalam sie czy wogole beda w kosciele czy przyjada na sale...Po prostu PORAŻKA!!!!