Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
|
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?
incorrect - dziękuję bardzo za te miłe słowa, tak dobrze coś takiego przeczytać, bałam się, że dostanę odpowiedzi typu "to twoja wina, weź się do roboty a nie wymyślasz sobie problemy, itd" , chociaż sama sobie ciągle to mówię. Muszę sobie Twoje słowa wbić do głowy i powtarzać jak mantrę 
solideja - ja też jestem perfekcjonistką, i to niestety nie pomaga, a wręcz utrudnia sprawę, jak się za coś zabieram to muszę zrobić wszystko na tip top, inaczej się źle czuję, a po drugie boję się, że ktoś się przyczepi, że coś jest źle zrobione. Nawet jak kopię w ogródku u mnie tylko nie przekłada się to na zamiłowanie porządku
ze stawianiem sobie niżej poprzeczki, hmm ja mam wrażenie, że w ogóle jeszcze jej sobie nie postawiłam, nie potrafię, musiałabym wtedy podjąć jakąś decyzję, w którym kierunku chcę podążać, a najgorsze jest to, że nie wiem. Patrzę na ludzi, którzy decydują się na studia w danej dziedzinie i w tym kierunku kontynuują karierę zawodową, albo też po studiach zaczynają pracę w zupełnie innej branży, ale to już jakoś ich ukierunkowuje na całą przyszłość. Mnie to przeraża, nie potrafię stwierdzić, czy coś byłoby dobrą decyzją, zawsze myślę, że może inne rozwiązanie byłoby lepsze, czasem mam parę pomysłów, ale nie podejmuję żadnych decyzji, bo nie potrafię. To mnie zatrzymuje w miejscu. A boję się tego, że jak już pójdę w jednym kierunku, to nie będę miała możliwości go zmienić, jeśliby coś nie wyszło, że mój wybór okaże się błędem, a ja stracę kolejnych parę lat i znów wyjdę na zero i będę musiała zaczynać od nowa, tylko, że im później, tym ciężej, są już inne zobowiązania, własna rodzina.
Teraz się waham, czy zostać w Polsce i się wreszcie osiedlić. Mam jeszcze ochotę trochę popodróżować, mam parę miejsc na liście, myślę raczej o wyjazdach do pracy, bo wiadomo, za coś trzeba zwiedzać, dlatego chciałabym to połączyć. Jedno miejsce to moje marzenie od dzieciństwa, ten rok to ostatni dzwonek na wyjazd, musiałabym wyjechać na rok. I tu od razu, najpierw podekscytowanie, że jadę, będzie super, a potem myślę, że to kolejny rok, po którym wrócę, i co? W drugim miejscu mogłabym pracować w zawodzie, ale duże bezrobocie, więc dużo zależałoby od szczęścia, i też pewnie na rok, parę miesięcy. W obu wypadkach podszkoliłabym języki, na czym mi bardzo zależy, ale nie wiem. Kolejny rok byłby "z głowy", znów wracałbym do niczego, takie oderwanie od rzeczywistości. Chociaż nie powiem, marzą mi się takie historie jak w "Eat, pray, love" 
clemence - dzięki za podpowiedź, w sumie coś z tymi hormonami chyba jest, bo przeważnie mam takie załamanie nastroju w czasie pms, więc coś może być na rzeczy, muszę to sprawdzić głębiej, ale to po prostu nasila te wszystkie myśli, które i tak we mnie ciągle są.
|