Napisane przez zaraza3
Tego nie ma jak porównywać, innych spraw ślubnych do załatwienia czy kościoła. Z prostej przyczyny w tej pierwszej sprawie (kamera, foto, sala itp.) płacę i wymagam, wiem za co, wiem ile, jest umowa, jest dogadane, obie strony mają w stosunku do siebie określone wymagania, jeżeli się na nie zgadzamy to podpisujemy umowę. I tu jest na zasadzie handlowej, wszyscy wiemy, że chodzi o pieniądze, o sprzedaż usługi.
Kościół to coś innego bo wydaje się, że jeszcze powinny tu tkwić jakieś wartości, a jego jedynym celem nie powinno być sprzedanie usługi. Zrezygnowaliśmy z dwóch swoich parafii właśnie ze względu na podejście księży do kwestii pieniędzy. Głupia łudziłam się, że wystarczy raz podejść, zacisnąć zęby, zapłacić i po sprawie. W tym przypadku nic nie jest jawne, nie ma cennika na stronie internetowej, nie ma galerii, jest samowolka. Na dobrą sprawę nie ma też praw (konsumenta). Tak to dla mnie wygląda. Dodatkowo parafie funkcjonują w sobie dogodnych dniach i godzinach, gdzie mnie fizycznie nie ma w pobliżu. Albo zwalniam się rano albo urywam wieczorem. Z fotografką zawsze mogę się umówić na dogodny termin, z proboszczem lepiej nie zadzierać.
Tylko się cieszyć, że u Ciebie tak nie było i wszystko poszło gładko a spotkanie z kościołem miło wspominasz, bo chyba tak powinno to wyglądać podręcznikowo. Ja się zawiodłam, a raczej utwierdziłam, że niepotrzebnie chciałam spróbować.
|