[Aimee_J]

Zdaję sobie sprawę z tego, że i farba i rozjaśniacz to zabójstwo dla włosów. Nie mniej jednak są takie z nas, które bez tego się nie obejdą - np. ja [głupio mi latać po mieście i pokazywać siwe włosy mając dwadzieścia kilka lat]

Z natury jestem szatynką, ale od kilku lat robię na włosach balejaż - średnio co trzy-cztery miesiące [po takim mniej więcej okresie czasu moje odrosty o to już zaczynają wołać]. Balejaż - oczywiście rozjaśniaczem, bo jak inaczej. Tzn. tak mi się wydaje, bo robie to u fryzjera więc sama nie bawię się w mieszanie specyfików do tego. Do tego zazwyczaj fryzjer nie nakłada mieszanki na całe włosy, a jedynie na odrosty.
Jednak w listopadzie zeszłego roku skusiłam się na zafarbowanie włosów na ciemny brąz. I tu zaczął się problem. Bo praktycznie raz w miesiącu muszę nakładać farbę na odrosty, bo jednak mniej więcej po miesiacu w wypadku ciemnej farby - widać każdy mój siwy włos i trochę inny kolor włosów - no a przy okazji także i na resztę włosów [to juz robię w domu sama Wellatonem].

I teraz rodzi się pytanie: co bardziej niszczy włosy. Farba średnio raz w miesiącu, nakładana ostatecznie także i na całe włosy [30 min odrosty, 15 reszta]? Czy balejaż co trzy - cztery miesiące nakładany praktycznie tylko na odrosty?