Beznadziejni promotorzy na studiach
Witam,
właśnie naszła mnie taka myśl. Czy od zawsze promotorzy byli tak beznadziejni czy tylko ostatnio jest ich wysiew jakiś?
Podam przykład z mojej uczelni. Na palcach jednej ręki można wyliczać dobrych i rzetelnych promotorów, na ok 4 którzy przypadają na jedną specjalizację, 1 okazuje się dobry, czasem 2. Dobry to znaczy mobilizuje do pisania pracy, regularnie sprawdza jej efekty a jak sprawdza to od deski do deski poprawiając najmniejsze błędy. Pozostała "elita" można odnieść wrażenie, że chce tylko odbębnić formalność.
Chociażby moja promotorka, która sprawdza ogólnie pracę, rady są ogólne choć nimi akurat nie ma co się sugerować ponieważ przy następnym spotkaniu powie co innego i tak w 95% potrafi z tygodnia na tydzień powiedzieć całkowicie odwrotne rzeczy. Rezultat...za pierwszym razem coś jest źle, za drugim razem po poprawkach dalej jest źle, za trzecim razem oddajesz tą samą prace co za pierwszym i jest raptem dobrze. Do tego dochodzi sprawdzanie każdej pracy w cały świat tzn nie ma jednego wzoru dla wszystkich, z niezrozumiałych mi powodów w jednych pracach coś uznaje za błąd w innych to samo już nie.
Ogólnym efektem takiego systemu sprawdzania jest to, że wszystkie prace, które były sprawdzane w poprzednich semestrach ( co semestr 1 rozdział) i zostały oddane na 2 tyg przed terminem składania do dziekanatu, wracają i mają masę do poprawy, dopisania itp co w teorii nie powinno mieć miejsca ponieważ za te rozdziały jakoś w poprzednich semestrach dostawaliśmy pozytywną ocenę na zaliczenie seminarium.
Kończąc to, jestem ciekawa waszych opinii i doświadczeń z promotorami.
|