Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-09
Wiadomości: 1 390
|
Dot.: Moje wakacyjne wspomnienia...
Jak wspomniałam wyżej- teraz o wakacjach bardziej egzotycznych- czyli wspaniałe Wyspy Kanaryjskie... ;D
Co prawda nie były to wakacje podczas ich naturalnego trwania, (czyli latem) ale akurat taką mieliśmy pracę z TŻ wtedy, że na dłuższe wolne mogliśmy się wybrać dopiero na przełomie października/listopada i tak też uczyniliśmy. Co również było przyczyną naszego wyboru tych miejsc. Ja nie miałam aktualnego paszportu, do domu ze Szkocji kawałek, jakby na to nie patrzeć, więc wybierając miejsce, gdzie chcieliśmy odpocząć (i gdzie jednocześnie mogliśmy ucieszyć oko- jak również ciało słoneczkiem, którego niestety w Szkocji za wiele w ciągu roku uświadczyć nie można) musieliśmy na to zwrócić uwagę. Tym oto sposobem wybraliśmy Gran Canarię 
Wakacje były cudowne, ciepła woda, gorący piasek, gorące promienie słońca- żyć nie umierać...  Na dodatek mnóstwo ciekawych roślin, a że uwielbiam kwiaty, to "ochom i achom" nie było końca... Z dala od pracy, deszczowej Szkocji, (akurat wiosna i późna jesień, to chyba najbardziej deszczowe miesiące w Szkocji) nie musieliśmy się o nic martwić. Wstawaliśmy, kiedy tylko chcieliśmy, szliśmy na plażę, albo jechaliśmy zwiedzać jakieś ciekawe miejsca, raczyliśmy się egoztycznymi koktajlami, wieczorami spacery przy zachodzie słońca nad oceanem, dyskoteki. To były na prawdę cudowne chwile. Nie obeszło się jednak bez przygód, jak to zwyke bywa.
Ja- osoba lubiąca wodę, jednak nie potrafiąca pływać, cały czas chciałam się nauczyć. Mój TŻ z kartą ratownika idealnie nadawał się na nauczyciela- przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Niestety jak się okazało na nic jego próby, z pływania nici, a ja jeszcze bardziej zraziłam się do wody po kilu mocniejszych zachłyśnięciach. :kw asny:
Moi rodzice i siostra nie potrafią pływać i to u nas chyba jest rodzinne po prostu. Siostra przez dwa lata jeździła na basen, miała swojego osobistego instruktora i nie nauczyła się pływać a on nazywał ją "betonik" hehe
Kiedyś też brat taty podczas wakacji będąc z nami nad wodą w Sielpi próbował nas nauczyć, ale też nic z tego nie wyszło, jeszcze pani ratowniczka musiała interweniować, bo zniknęłyśmy na dłuższą chwilę pod wodą... 
Tym oto sposobem pływać się nie nauczyłam po dzień dzisiejszy, a TŻ zaniechał już wszelkich starań z tym związanych... 
Kolejne wakacje, to Teneryfa i również wiele pięknych wspomnień. Nie mniej jednak kilka przykrych przygód również się nam przytrafiło. Już w pierwszym tygodniu TŻ popatrzył sobie nogi- poparzenie II stopnia (temp. grubo ponad 30 st od samego rana do późnych godzin wieczornych i mooocne promienie słoneczne robią swoje). Otóż, zapomniał posmarować nogi kremem przeciwsłonecznym od kolan w dól i po godzince czasu na słońcu dostał tak silnego poparzenia. Niestety resztę wakacji musiał spędzić w długich spodniach i pod parasolką, bo pod żadnym względem nie mógł się opalać. Tak to jest, jak blade twarze wyjdą po całym roku nie oglądania słońca i zaczynają się opalać... Biedny TŻ dostawał zastrzyki w tyłek, nie było mowy też o degustacji miejscowych trunków, bo antybiotyk zawarty w zastrzykach był za silny...
Tak więc postanowiliśmy więcej czasu poświecić zwiedzaniu wyspy. Wyboru w sumie większego nie mieliśmy, a przynajmniej nasz wypoczynek był aktywny.
Pomijając fakt poparzenia, to wakacje były na prawdę udane, ale i na koniec przytrafiła nam się nieprzyjemna rzecz. Otóż, kupując rum kanaryjski w sklepie bezcłowym na lotnisku, zostawiłam nasze karty pokładowe. Tuż przed odprawą zorientowałam się, że zgubiłam gdzieś bilety. Chciałam wydrukować je na szybko, niestety nie było tam takiej możliwości, pan policjant powiedział, że nie może mi pomóc, że muszę znaleźć punkt przewodnika na lotnisku, albo bilety, bo inaczej nie wejdziemy na pokład. TŻ pobiegł gdzieś i ślad za nim zaginął. Ja nie zastanawiając się długo w drugą stronę pobiegłam, w końcu czasu coraz mniej... Wszędzie szukałam i nic, oczywiście się rozryczałam, jakby mogło być inaczej... Nagle widzę TŻ, ledwo żyjącego, zdyszanego na maksa, który mówi, że znalazł chwilę temu bilety, że zostawiłam je w sklepie bezcłowym, ale mnie nie mógł później znaleźć. Ochrzan zebrałam oczywiście, ale należało mi się i od tej pory wszystkie ważne dokumenty ma TŻ- tak na wszelki wypadek... 
To chyba tyle póki co. Mam nadzieję, że za bardzo Was nie zanudziłam swoimi wakacyjnym historiami... 
Pozdrawiam i miłego dnia życzę! 
Zdj:
1-3- plaże Teneryfy
4- Los Cristianos, Folk Festival, próbuję nauczyć się tradycyjnego tańca
5- pod wulkanem Teide
6- Centro Comercial Safarii "śpiewające" fontanny
7- drzewko pomarańczowe
8- kwiat hibiskusa
9,10- TŻ w wodzie
Edytowane przez shelkaa
Czas edycji: 2011-06-26 o 17:12
|