Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 322
|
Dot.: Frederic Malle, Editions de Parfums
Anniehall, ale opis Obłęd
Ale trudno mi się z nim nie zgodzić. Musc Ravageur jest zapachem trudnym, zmagam się z nim od wczoraj przepojona fascynacją i obrzydzeniem zmieszanymi w równych proporcjach...no, może z lekką przewagą zauroczenia Lekko mdląca, metaliczna słodycz od pierwszego powąchania zawirowała mi w głowie, zamroczyła, zraniła wręcz i uraziła, ale bezkompromisowo przykuła nos od nadgarstka.
Nie powinnam była próbować go jako pierwszych perfum z tego Sezamu, który dostałam od Ciebie W gruncie rzeczy trudno mi teraz sprecyzować zrównoważoną opinię o pozostałych To dzikie zwierzę ma zbyt silną osobowość , MR spadł na mnie jak jastrząb, zahipnotyzował wręcz. Jest drapieżny, nieokiełznany, pulsuje niecierpliwością. W swych pierwszych akordach skojarzył mi się z ogromnym pręgowanym tygrysem, w irytacji krążącym po zbyt ciasnej klatce. Krwiożercze skojarznia nie są mi więc obce. Coś jest na rzeczy: krew, lepka posoka, gniew i strach, balansowanie na cienkiej granicy ryzyka... MR ma w sobie zwierzęcość przypominającą Dzing! - przy nim również dopadły mnie obrazy polowania, ale wizja była bardziej "cywilizowana", europejska. MR ma klimat filmu "Duch i mrok" z Valem Kilmerem, ten o polowaniu na lwy-ludojady, wywołuje podobny dreszczyk grozy drażniącej kręgosłup. Znacznie ładniej prezentuje się mglistą, wieczorową porą niż o poranku. Jest też zupełnie bliskim krewniakiem Gaiaca Micallefów, to była moja pierwsza analogia . Ale Gaiac jest w pełni gentlemanem, MR to zimny, cyniczny, sarkastyczny drań, taki co naciska spust bez mrugnięcia powieką, strzelając w plecy. Pod koniec są bardzo podobne ale i tak "dziki Frycek" zgarnia u mnie pierwszą nagrodę
Cóż, MR z miejsca trafił do grona moich kontrowersyjnych, wyrazistych fascynacji: Dzing!, Avignon, Ambre Sultan, Ambre Russe, czy Aoud - wszystkie one mają w sobie coś brudnego, drażniącego, mrocznego...
I jeszcze jedno - MR to perfekcyjnie zmieszana kompozycja - bardzo trudno wyodrębnić poszczególne składniki, które przenikają się nawzajem, moze tylko gwajak zyskuje lekką przewagę. Ale poczuc sam cynamon, goździki, czy lawendę - ooo, to już trudniej.
Wielkie dzieło.
Ale ale - gdzie to tytułowe piżmo? Zabłądziło po sądziedzku do Une Rose? Tak by się mogło zdawac. Cudna, oleista różyczka z upływem czasu uwalnia zgrzytliwą nutę, którą będę do śmierci wypominac Agentowi 
Zafascynowało mnie En Passant, pachnące bzem i - chciałoby się dodac - agrestem. Niestety agrestu tam nie ma, ale i tak EP zdaje się byc odpowiednim pachnidłem dla Yennefer Sapkowskiego 
Wrócę do próby opisu tego, ale troszkę później, kiedy MR wypuści mnie ze swoich szponów
|