2011-07-27, 19:00
|
#739
|
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 560
|
Dot.: Seks w rodzinie katolickiej
Cytat:
Napisane przez Sunrise_23
Wierzy w to, że jestem miłością jego życia. I z tego powodu nasz seks będzie wspaniały.
|
Idealizm. Może ale nie musi.
Cytat:
Napisane przez Sunrise_23
Dlatego najlepiej: kochać faceta na zabój, ale jak podejmiemy współzycie (przed) i będzie coś nie tak, to nara. Nic to, że wielka miłość. Nie ta to następna. Bo seks nie taki jakbym chciała a boję się porozmawiać z chłopakiem, żeby spróbować wypracować satysfakcję dla nas obojga. Albo znudziłam się pracą nad tym. On mnie już wkurza. Ok, może i są jakieś hardcorowe sytuacje, które zepsują związek. Ale w wielu przypadkach problemy da się rozwiązać wg mnie. No chyba, że się chce mieć od razu ogiera w łóżku- wtedy tak, Ty na pewno jesteś tym jedynym!!! 
|
Im szybciej zrozumiesz, że wielu problemów nie da się "przepracować" choćby skały srały, tym lepiej. Ludzie się mogą różnic temperamentami, upodobaniami (jedno lubi szybko i brutalnie a drugie romantycznie przy zgaszonym świetle, tak samo jak Ty lubisz bakalie a nie tkniesz marchewki), mają swoje fetysze oraz fizyczne ułomności, które mogą uniemożliwić lub utrudnić współżycie (np. facet kończy gdy Ty się dopiero rozgrzewasz). Tego nie przeskoczysz i rozmową nie naprawisz, i wcale to nie są rzadkie problemy.
Cytat:
Napisane przez Sunrise_23
generalnie to siedzimy w kącie i łkamy z żalu że jesteśmy tacy beznadziejni  (...) mój chłopak się okaże niewyżytym frajerem i takie  tam
|
Lubisz się trochę nad sobą poużalać, co? Nikt Ci nie powiedział, że łkasz i jesteś beznadziejna. Ale trzeba trochę podramatyzować, nie?
Cytat:
Napisane przez Sunrise_23
Czy nie? 
To po prostu niepotrzebne ranienie siebie, gdy z tym czy tamtym kolesiem jednak nie wyjdzie. Wydaje mi się, że seks to już spore zaangażowanie w związek.
|
Wolę zranić siebie na chwilę (poboli, przejdzie, zapomnisz) niż ryzykować ranienie się przez całe życie.
|
|
|