Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: beskidzki groń
Wiadomości: 684
|
Dot.: Języki się rozkręcają, nogi biegają a mamuśki wciąż gadają (list-grud 2009)
Cytat:
Napisane przez konspiracja
Fajnie, ze ile nas tyle ciekawych zdań.
|
Też mnie to cieszy 
Moim zdaniem jest ciśnienie, ale głównie przez to, że jednak przyznacie (lub jak nie przyznacie - to są na to wyniki badań ) dzieci w żłobku, przedszkolu rozwijają się inaczej. Przede wszystkim uczą się życia w grupie, czego sami w domu nie jesteśmy im zapewnić, nawet stając na głowie, wynajdując różne kreatywne zajecia i zaczęcając dziecko do pomocy w domu - to wszystko można przeciez robić tez po południu po przedszkolu i po pracy, prawda? Dziecko ma więc szersze horyzonty już na starcie. Jeszcze jak dziecko ma rodzeństwo, to inaczej, ale jak jest samo? Wybaczcie, ale jak starałam się o miejsce w żłobku - byłam tam kilka razy i widziałam te dzieci, jak się bawią i jak spędzają czas. Były wesole, widziałam jak świetnie się bawią, uczyły sie wierszyków i śpiewały piosenki. I widziałam rożnicę między tymi dziećmi, a tymi które siedziały w domu. Jasne, że to z czasem się wyrówna ale nikt mi nie powie że tych róznic nie ma.
Jasne, że dziecko rozwija się inaczej, co nie znaczy, że lepiej. Co z czasem się wyrówna??? Uwierz, że znam dzieci, które nie chodzą do przedszkola i mają wiedzę dużo większą niż przedszkolaki, są śmielsze, bardziej odważne. Nie mają problemów w kontaktach z rówieśnikami i z dorosłymi. Może dlatego, ze nikt nie tłumi ich indywidualności? Nie każe chować się w szereg? W grupie 25 osób nie ma szans na indywidualne podejście do dziecka.
Ja tak miałam i potwierdzam ale jednak pamiętam, że od pewnego momentu bardzo chciałam chodzić do przedszkola.
Jeśli zauważę taką potrzebę u córki, to wtedy na pewno pójdzie.
Ale czy jedno wyklucza drugie? Wiadomo, że po żłobku, przedszkolu cały swoj czas i weekendy przeznaczamy tylko dla siebie. Trzeba dziecku z nawiązką wynagrodzic ten czas kiedy nie byliśmy razem. Dziecko mogło go wykorzystać inaczej a potem znowu ma nas. A czy jak jesteśmy teraz z nimi w domu to cały czas poświęcamy na dziecko? Przeciez też trzeba w domu coś zrobić i koło siebie. Kwestia organizacji.
Nie, nie wyklucza. Nie poświęcam całego czasu na dziecko ale organizuję dziecku ten czas w taki sposób jaki uważam za słuszny kiedy nie uczestniczy ze mną w pracach domowych czy innych zajęciach.
Czyli że co, jak wyślę Stasia do żłobka to przekreślam szanse na nasz dobry kontakt? Nie uważam tak. Bliskość się buduje cały czas. Ale dziecko musi tez poznawac świat, żeby nie tylko mama była jego całym światem. Zresztą to szeroki temat, wszystko zależy od traktowania dziecka i stosunkow w domu.
Nie , nie przekreślasz. Tak nie napisałam. Trochę mi przykro, że aż tak Cię moja wypowiedź rozbawiła w negatywnym sensie.
Dla dziecka w tym wieku mama jest całym światem ale nie w sensie, jaki Ty masz na myśli. Nie uważam też, że Mi nie poznaje świata i jest uwiązana przy matce. Poza tym pisałam, że nie krytykuję tych ludzi, którzy posyłają dzieci do żłobków, przedszkoli, jedynie pewne zachowania. Czasem rodzice pozostawiają kwestię wychowania żłobkom, przedszkolom, szkołom... Z wygody, z przyzwyczajenia, rutyny. Mogłabym też napisać, że często po pracy trzeba ogarnąć dom, ugotować obiad itd... Ale jak napisałaś, to kwestia organizacji, zajęcia czymś dziecka w tym momencie i nie mam tu na myśli bajek. Jednak przyznasz, że czasu na wszystko jest mniej.
oczywiście, ale znam też przypadki ze mama nie pracuje i niby zajmuje sie dzieckiem, a tak naprawdę dziecko przez 5 h dziennie ogląda bajki, albo jak starsze to gra na komputerze, a na placu zabaw matka 'spotyka" sie z koleżankami i podziwiają swoje tipsy. I dla takiego dziecka przedszkole to naprawdę byłby kolosalny krok do przodu
W tej sytuacji oczywiście, że tak. Jednak zauważ, że pisałam o świadomej mamie 
Tzn? Nie sprawdziło się to przedszkole? Napisz coś więcej.
Pewnie ze nie siedzimy zamknięci, ale jednak w przedszolu jest tych kontaktow więcej i są intensywniejsze. I powoli stają się dziecka rzeczywistością, normalnością.
To znaczy, że niby wszystko ok. Jak pytasz dziecko, to też wszystko ok ale jak przychodzi co do czego, to w końcu dowiadujesz się, że dzieci zjadają wszystko z talerzy. Dlaczego? Bo panie krzyczą i wyśmiewają, jeśli nie zjesz wszystkiego i szybko. Straszą starsze dzieci tym, że jak nie zjedzą, to dostaną smoczek, są dzidziusiami i pójdą do maluchów (a dla dzieci starszych to wstyd i obelga taka), nie pozwalają się chłopcom bawić kuchnią, bo to dla dziewczynek. Jeden chłopiec leczy się u psychologa z powodu jedzeniowych koszmarów. Wiesz, dzieci często nie mówią, co się dzieje w przedszkolu. Nie dowiesz się wszystkiego. Nie chodzi mi też tylko nasze przedszkole. Co raz częściej słyszę różne rzeczy od koleżanek, które mają dzieci w innych przedszkolach. Nie demonizuję jednak przedszkola, bo Leon sporo się tam nauczył, były wycieczki itd. Chodzi mi o to, że nie masz wtedy nad wszystkim kontroli a dziecko jest za małe, żeby się bronić. Kurcze, nie potrafię napisać o co mi dokładnie chodzi... Piszę szybko, więc może później na spokojnie znajdę słowa.
Oj nie, wiem że to taki nowy trend, ale spanie w naszym łóżku nie przemawa do mnie w ogóle. Staś tez wie że jest u nas, przy nas, koło nas, na nas mile widziany, przytulać sie mozemy bez końca, przychodzi do nas rano pobrykac i to miły początek dnia, ale jak śpimy to każdy zna swoje miejsce.
Dla mnie to nie trend. To wychodzi ze mnie. Leona jak był malutki tresowałam, żeby potrafił sam zasnąć. Darł się a ja tylko doglądałam. Miał sam zasypiać i spać we własnym łózku tylko i wyłącznie. Nie wiem. zmieniłam się i teraz staram się patrzeć też na świat oczami dziecka. Lubię spać z mężem, nie lubię zasypiać sama. Wydaje mi się, że dziecko tym bardziej ma do tego prawo. Wie, ze ma swoje łóżko, swoje miejsce i czasem nawet zachęcam, żeby spało u siebie, bo np. chcę się porządnie wyspać itp. Jednak wiem, że dzieci mają taką potrzebę. Dlaczego mam jej nie zaspokoić? Poza tym mnie też sprawia to przyjemność. ?jeśli ktoś ma się męczyć, to jasne, ze trzeba dać spokój. Mnie to nie męczy. I nie trendami się kieruję - ten etap bezkrytycznego podążania za wskazówkami nieomylnych poradników mam już za sobą.
Ja też kocham każdy dzień i też czytalam że do ok 3 roku dziecko najlepej jak jest przy mamie. Jednak 2 latka to minimum, kiedy dziecko moze zacząć czerpać korzyści z uczestniczenia w "szerszym' świecie niż tylko z mamą
Gdyby jednak stało sie tak, ze mój szkrab nie będzie sie chciał przystosowac do takiego trybu życia, ze to dla niego za szybko - nie zawaham się ani sekundy przedłużyć jeszcze wychowawczego.
No i super. Obserwujesz swoje dziecko, chcesz jak najlepiej, więc nic dodać, nic ująć 
Ja myślę że najprawdziwsze jest to, co napisała Magda - to życie układa nam scenariusz.
Tak bywa ale często ktoś ma wybór i wybiera pracę, dziecku fundując przedszkole a potem jeszcze milion zajęć dodatkowych, bo przecież nie może zostać w tyle. W takim przypadku pytam, po co mieć dziecko??? I głównie o tym piszę.
Tak naprawdę Zeberko - to nie masz wyboru, ale to też nie powod by czuć sie osaczoną, wiele mamuś chciałoby jeszcze pobyć z dzieckiem.
Ja chciałabym żebyśmy już poszli tym torem, ale też jeszcze nie wiem jak to będzie. A wiele mamuś pracuje już od dawna, co nie znaczy, ze mniej kochają czy mniej zajmują sie swoimi dziećmi.
Pisałam też, że najważniejsze, że wszystkie kochamy swoje dzieci.
Nie potrafię dzielić wypowiedzi na kilka cytatów, dlatego cytaty konspi zaznaczyłam na fioletowo...
---------- Dopisano o 11:51 ---------- Poprzedni post napisano o 11:46 ----------
Cytat:
Napisane przez olalicious07
Czytając Wasze żłobkowe dyskusje aż żałuję, że nie mam teraz więcej czasu żeby się do nich włączyć  więc przeleciałam tylko po łebkach, jak zwykle ostatnio 
Wiadomo, każde dziecko i każda matka jest inna, Blanka uwielbia chodzić do Motylka, wchodzi tam uśmiechnięta i czasem aż nie chce wyjść  doskonale wiem, że jakby była ze mną w domu to jej czas nie byłby pewnie w 50% tak ciekawie wypełniony jak tam no i ja bym zwariowała ale to już inna sprawa  Mój tata posłał swoją prawie 3 letnią córkę do przedszkola i to co się tam działo to podobno koniec świata.. gryzła, kopała, ryczała, krzyczała itp itd - wg mnie ewidentnie wina taty i jego żony, która chowa te dzieci pod kloszem, nigdzie z nimi nie wychodzi, jak przychodzi ktoś z rodziny, przyjaciół mówi "nie bój się cioci, mamusia jest tuż obok" eee jakby co, miała ją ta ciocia zjeść?  i ogólnie dla tej małej mama jest całym światem i nic poza tym.. a teraz mama wróciła do pracy na pełny etat i ciekawe co zrobią, w końcu siedzenie z nianią do zerówki to chyba nic fajnego
troszkę dziś przeżywam, bo przeważnie Blania jeździła do motylka na 6, max 7 godzin a od dziś do środy będzie na pewno po 8h dziennie  no ale mam nadzieję, że tej godzinki więcej mocno nie odczuje
paaa idę się jak zwykle ku^$$^& uczyć 
|
Masz rację. Każde dziecko jest inne, rodzice też. Widzisz, moja kuzynka posłała 4letnią córkę do przedszkola i ta wyła, histeryzowała więc kuzynka jej odpuściła i zabrała ją z przedszkola. Myślałam wtedy, ze robi źle, że mała mogła to przetrzymać. Kuzynka posłała ją do przedszkola za rok i nie było najmniejszych problemów. Dziewczynka chętnie zostawała w przedszkolu. Ile nerwów, stresów zostało oszczędzone jej i mamie??? Ona po prostu do tego dojrzała, była teraz już gotowa.
Ja staram się, zeby było ciekawie w domu. Wiadomo, czasem mi się nie chce i wieje nudą...
|