Witam serdecznie po długiej nieobecności
 Po ślubie mieliśmy mało czasu na załatwienie wszystkich spraw, ponieważ w środę, 14 wylecieliśmy do Barcelony.
 Moja spóźniona relacja
  W czwartek miałam już wolne, rano mieli przyjechać moi Rodzice, a moim zadaniem było odebranie wywołanych zdjęć z sesji przedślubnej, które planowaliśmy wręczyć Rodzicom. Byliśmy na ostatniej spowiedzi. Wieczorem TŻ je oprawił i zapakował. Piątek oboje mieliśmy już urlopowy. Zawieźliśmy do restauracji alkohol, winietki i listę usadzenia gości, dogadaliśmy ostatnie szczegóły z kierownikiem sali. Wieczorem ruszyłam na manicure i malowanie paznokci. 
  Sobota zaczęła się bezstresowo, pospaliśmy z TŻ do 9. Po śniadaniu TŻ zawiózł mnie i Mamę na 11 do fryzjerki, u której czesała się już moja świadkowa. Okazało się, że zapomniałam z domu zabrać ozdoby do włosów, ale stwierdziałam że ewentualnie TŻ dowiezie jak będzie mnie odbierał. Po jakimś czasie pojawił się nasz fotograf, zrobił kilka fotek. Godzina mineła, i byłam uczesana. TŻ pojawił się z woalką, i dałam się namówić na wpięcie jej w kok
J W salonie została Mama, a ja wróciłam do domu, gdzie czekała na mnie makijażystka, prawie umalowana świadkowa i Tata z rosołkiem
J Makijaż wyszedł taki jaki chciałam, w trakcie malowania zawitał znowu fotograf. Przyjechała uczesana Mama, i następnie Ona została umalowana. W międzyczasie TŻ zabrał swoje rzeczy i poszedł piętro wyżej, do mieszkania swojej Mamy, gdzie miał się ubierać. Tata ruszył po Babcię do hotelu, a my zostałyśmy we trzy. Zbliżała się godzina 15, więc zaczęłam się ubierać- i tu pojawił się pierwszy stres, ponieważ zanim zdążyłam do końca założyć rajstopy poszło mi oczko
J ale drugie założyłam już sprawniej. Ubrałam się, przyszli kamerzysta i fotograf, a że są naszymi znajomymi, to obyło się bez stresu, wręcz zrobiło dość wesoło
J
  Po chwili pojawił się TŻ z bukietem i butonierką- wyszły Moim zdaniem fajnie, pojawiły się Babcie i Rodzice- zaczęliśmy błogosławieństwo. Rodzice bardzo się wzruszyli, ale udało się Mamom nie rozpłakać
J Około 15.40 ruszyliśmy do Kościoła, tak jak chciałam, na piechotę ( a mamy do niego kilkaset metrów dosłownie). Tam już czekali Rodzina, Znajomi i Przyjaciele. Stanęliśmy przed wejściem, czekając aż wszyscy wejdą do środka i wyjdzie do nas Ksiądz. Zaczęliśmy się trochę denerwować, ale gdy Michał, fotograf powiedział, że ślubu będzie udzielał wikary, nerwy całkiem nam opadły- Ksiądz wyszedł do nas, chwilę porozmawialiśmy, i ruszyliśmy za Nim do ołtarza. Nie rozglądałam się specjalnie, więc nawet nie zobaczyłam dekoracji ławek, ani ile ludzi jest
J. Msza była piękna, taka o jakiej marzyłam, kazanie jeszcze piękniejsze. Cały czas grał i śpiewał zespół naszych znajomych. Przysięgę powiedzieliśmy sobie nawzajem z uśmiechem na ustach, potem obrączki- poczułam, że to najpiękniejszy moment naszego życia. Podpisy złożyliśmy na ołtarzu, Ksiądz jeszcze raz życzył nam wszystkiego najlepszego, i wyszliśmy przed kościół, gdzie zostaliśmy obsypani ryżem i pieniędzmi. Potem życzenia, i ruszyliśmy na salę. 
    Zaczęliśmy tradycyjnie- od powitania chlebem i solą. Potem pierwszy toast i sto lat odśpiewane przez Gości. Obiad, a potem pierwszy taniec- poszło bezstresowo. Po chwili tańców na salę wjechał tort- biały w kropki, przystrojony truskawkami
J Zabawa potoczyła się dalej. DJ był rewelacyjny- podobał się wszystkim Gościom, nawet zagorzałym zwolennikom zespołu na weselu
J Wieczorem przed restauracją na zielonej trawce
J zrobiliśmy zdjęcia- Mąż (jak to fajnie brzmi) z dziewczynami, ja natomiast z panami (którzy mną dość energicznie podrzucali- i ten element podobał mi się mniej). Zabawa toczyła się dalej, po północy wykupiliśmy nasze buty, rzuciłam bukietem a mąż krawatem
J Ostatni goście wyszli około godziny 5. Jedzenie było pyszne, obsługa bardzo sprawna, wszystko wyszło tak, jak chcieliśmy. 
  
W niedzielę byliśmy na mszy, potem zjedliśmy obiad z Rodzicami, i posiedzieliśmy w domu z rodziną- był już pierwszy amatorski film. Poniedziałek był zajęty od rana do wieczora- byliśmy w swoich zakładach pracy z paczkami ciasta, zawieźliśmy zebrane zamiast kwiatów artykuły szkolne do znajomych streetworkerów, a wieczorem zaprosiliśmy na ciasto paru sąsiadów z bloku. W poniedziałek moi Rodzice wrócili do siebie, i zostaliśmy w mieszkaniu sami. Wtorek to zamykanie ostatnich zawodowych spraw mężą i pakowanie, a w środę- Katalonia.