I widzisz- tu się pojawia taka niejasność w podejściu mojego TŻ. Z jednej strony słyszę, że zaręczyny nie są takie ważne, że to nic między nami nie zmieni. To by sugerowało, że nie podchodzi poważnie. Z drugiej strony, chłopak chce ładnie wszystko załatwić- i zrozum tu takiego...
Ja tego za szopkę w każdym razie nie uważam. Mój chłopak nigdy nie bawił się w żadne ceregiele. Nie podchodził poważnie do przestrzegania zasad towarzyskich...Wiem, że na pewno nie traktuje tej rozmowy jako formalność, czegoś do odhaczenia na liście zwyczajów zaręczynowych. On ma po prostu potrzebę pogadania poważnie o naszym związku z moimi rodzicami, nie wiem nawet, czemu wcześniej pisałam, że z samym tatą. Tylko, że tego się chyba nie da zrobić bez dodatkowych ceregieli, jak już przychodzi to niech to pożądnie wyjdzie- z kwiatkami i koniakiem, ale bez wielkich "ą" i "ę". Podkreślam, że ta rozmowa to nie są właściwe zaręczyny, wychodzi na to, że jak sobie pogadają, to załatwimy sprawę sam-na-sam.
Dalej mam mieszane odczucia, jutro zapytam TŻ, czy na pewno uważa to za konieczność. Mam nadzieję, że się nie zdenerwuje.
Melleczka, miałaś kapitalne zaręczyny, super wspomnienia, tylko pozazdrościć
