węglowodany - moje przekleństwo
Może zacznę od problemu. Jadam olbrzymie ilości węglowodanów i mimo że są to głównie złożone (razowe pieczywo, razowy makaron, płatki owsiane) to i tak boję się że za chwile zacznę tyć. Nie mam jakiegoś parcia na słodycze, lubie tylko gorzką czekoladę ale nie mam problemów z pohamowaniem się po 3 kostkach natomiast razowe bułki po prostu znikają przy mnie!
Mam 22 lata, ważę 53kg i mam 170cm wzrostu. Przykładowo w ciągu dnia jadam:
Ś: 4 kromki razowe, ser twarogowy chudy, pół pomidora albo owsianka z 5 łyzek i mleka 0.5%
IIŚ: jabłko/soki owocowe i tu najczęsciej będąc na uczelni dokupuję nawet suchą grahamkę bo nie daje rady wytrzymać
O: warzywa z makaronem razowym albo znowu kanapki ewentualnie sałatkę ale też albo z makaronem albo z pieczywem
K: Znowu kanapki, najczęsciej z chudą wędliną i pomidor
Sporo sie ruszam, biegam po 5 razy w tygodniu, jakies 10km dziennie- plus minus 50min biegu.
Nie wiem o co chodzi ale potrafię zjeść ponad pół chleba na dzień... Jak patrze na koleżanki zadowalające się sałatą z pomidorkiem to mi głupio.
|