A więc po krótce:
wczoraj rozmawialiśmy o tym jak siebie widzimy za rok w perspektywie do 10 lat - facet powiedział mi o swoich planach zawodowo-naukowych nie wspominając przy tym o mnie - zagadnięty czy na ten moment widzi nas razem za jakiś czas- czy sobie to wyobraża, że w przyszłości moglibyśmy stworzyć dom, rodzinę, zamieszkać razem - CZY BY TEGO CHCIAŁ ZA KLIKA LAT- po dłuższych wykrętach powiedział mi, że NIE.
I ok, jego święte prawo.
Tyle, że ja WIDZĘ nas razem i chciałabym stabilizacji - mieszkam sama i już mi się to znudziło - ON nie jest na to gotowy (tak mi powiedział)
przyszłości wspólnej również nie widzi
wiec proste- mijamy się w oczekiwaniach.
Się jeszcze spytałam - po co marnuje ze mną czas?
ja nie chce deklaracji, oświadczyn i "kamienia na palcu"
ja chciałam wiedzieć czy On nasz związek ( niedługo 2 lata) traktuje poważnie - On mi mówi, że tak, ale razem nas nie widzi za rok

czy to jest odległy termin?? ja się nie pytałam czy tak będzie, bo chłopina jasnowidzem przeca nie jest, ale czy by chciał - a on mi na to NIE WIEM
No kurde

ja wiem, że bym chciała, nei wiem czy wyjdzie, ale marze...
spytałam po co w takim razie marnuje czas- przecież będąc ze mną może gdzieś jest osoba, z którą by wiedział, że chce spróbować - ja myślę, że to się czuje - czy się marzy czy nie..
ja myślę, że nie ma co dalej być razem, bo wyobrażenia i oczekiwania mamy różne, a .... może ja przesadzam?
powiedział mi, że kocha, ale nie myślał co będzie dalej z Nami, że jemu odpowiada tak jak jest (mieszkać z Mamusią i przychodzić wtedy kiedy jemu wygodnie i się o nic nie martwić)
czy ja przesadzam?
dziewczyny doradźcie