Napisane przez korabrzozy
Witam, Nie mam konta na wizażu, piszę z konta kolezanki.
Mam problem z chłopakiem i liczę na waszą pomoc, bo juz sama się zakręciłam.
Mam na imię Maja, jestem z moim chłopakiem ponad trzy lata i niestety dzielą nas różnice finansowe. to znaczy ja "mam" pieniądze on nie.
Kiedy się poznaliśmy ja miałam niewielki spadek po rodzicach (mieszkanie i trochę oszczędności) a on nie miał pracy. Bardzo mi się podobał więc albo za randki płaciłam ja albo spędzaliśmy je u niego w domu. Dodam, że mam dość specyficzny stosunek do pieniędzy i nie stanowiło to dla mnie problemu, że on mnie nie obsypuje prezentami ani nic.
No i na poczatku naszego bycia razem on poprosił mnie o pozyczenie pewnej kwoty pieniędzy na rozkręcenie swojego biznesu. Bo praca na etacie to nie to samo itd. Pieniądze mu pozyczyłam, ale niestety biznes nie wypalił. I mój chłopak długo znowu nie miał pracy a potem miał prace dorywcze więc widzę, że możliwości oddania pieniędzy nie miał. Ale już w tym czasie mieszkalismy ze sobą i poza sprawami finansowymi wszystko było cudownie. Mam kochanego chłopaka, który wspiera mnie w ciężkich chwilach i daje mi oparcie. Stara się być dla mnie jak najlepszy, okazuje mi ,że mnie kocha itd.
Rok temu kupił samochód, żeby mnie wozić do pracy i szkoły bo bardzo mnie męczyło dojeżdżanie autobusami. I wozi mnie wszędzie gdzie chcę, nawet jak ja chcę gdzieś jechać a on nie chce to i tak jedziemy, bo jestem dla niego ważna.
I teraz wychodzi stary problem: teraz jak się kłócimy to ja za każdym razem wypominam mu, że to nie fair, że on mi nie oddał tamtej kasy a samochód jest jego. A ostatnio w kłótni mu powiedziałam, że wolałabym żeby samochód był mój to bym sobie go sprzedała i kupiła szpilki Labutina.
Z jednej strony myslę, ze mam prawo domagać się swoich pieniędzy.
A z drugiej strony: to nie ładnie cały czas kogoś trzymać w szachu starym długiem i pomysł z zamianą auta na szpilki jest bardzo głupi i tu mój chłopak ma rację.
Wiem, że jakby te pieniądze miał to by mi oddał, ale teraz po prostu nie ma a jak ma to sa pilne wydatki i nie upominam się.
Bo ja tych pieniędzy tak naprawdę nie potrzebuję, tzn nie umrę bez nich z głodu. Tylko tak mówię w kłotniach "jak jestes taki mądry to mi pieniądze oddaj" tzn nie chodzi mi o kasę, tylko uzywam tego argumentu, bo wiem, że go to zasmuca i czuje się wtedy źle.
Powiedzcie co o tym sądzicie?
Czy sprzedanie samochodu i kupienie za tą kasę szpilek jest głupie?
|