[tak_mi_mow]

Hej.
Ja i on. Zgrana para od roku. Szczęśliwi mimo sprzeczek, kłótni- jak w każdym związku.
Do dnia kiedy on na uczelnianej imprezie poznał inną kobietę. Dowiedziałam się o tym od niego. Przyznał się do flirtu z nią ale nie do zdrady. Bardzo mnie to zraniło. Dowiedziałam się, że nie wie co czuje do mnie, nie umiał mi odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie sprawa była wtedy prosta, albo jesteśmy razem i ratujemy ten związek albo on idzie do innej kobiety. Chciał czasu aby odpocząć. Jednego dnia mówił, że nie doceniał tego co miał bo nigdy nie poczuł, że może to stracić. A innego pytał czy chciałabym abyśmy zostali tylko przyjaciółmi. Minęło parę dni a ja już nie mam siły do tego Z jednej strony nie chcę nic na siłę, z drugiej szkoda mi tego wszystkiego. Rozmowa? Dwa dni temu się widzieliśmy i rozmawialiśmy. On nie umiał mi odpowiedzieć na moje ciągle zadawane pytania. On chce złapać oddech itd. To coś zmieni? Uważałam wtedy podczas rozmowy, że się bawi mną, moimi uczuciami. Do chwili kiedy nie powiedział mi, że ja sądzę, że on mnie nie kocha już a on tak na prawdę nie wie co się dzieje z nim i czemu wtedy na imprezie tak postąpił, że może między nami nie było do końca ok (chociaż ja uważam, że było).
Był całym moim życiem, nie wiem czy walczyć, czy odejść sama. Nie wyobrażam sobie niczego po prostu, a nie umiem trwać w takiej nicości. Myślę czy można później tworzyć nadal szczęśliwy związek mimo tylu słów, ran? Chciałabym może i mu pomóc ale on nawet o tym nie wspomniał. Powiedział tylko, że coś w nim pękło, nie chce tego wszystkiego niszczyć. Ale dlaczego mimo, że było ok podrywał tamtą laskę?

Proszę Was poradźcie mi coś bo na prawdę mam kompletny mętlik.
Co robić? Czekać? Walczyć? Rozmowa na razie jest chyba nierealna bo usłyszę tylko 'nie wiem'. Zastanawiam się czy jest aż tak perfidny czy na prawdę się pogubił.