Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - XXL-ki chudną do M-ki :)
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2011-12-05, 13:39   #3312
Bottega
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 171
Dot.: XXL-ki chudną do M-ki :)

f_ola, chyba w ogóle nie powinnam Ci odpowiadać, nie znasz mnie, nie znasz jego, więc nie Tobie mnie oceniać. Problemy z ojcem? Obawiam się, że TWOJE problemy z Twoim ojcem, to nic przy tym, co ja przeżyłam. Groził Ci kiedyś nożem? Wymachiwał nim przed twarzą? Próbował powiesić na sznurze Twoją matkę? A może rzucał Twoim komputerem, telewizorem i innymi rzeczami po Twoim pokoju i wykrzykiwał wyzwiska? Wiesz po co byli mi ci wszyscy faceci? Bo tylko oni mogli mi w takiej sytuacji pomóc. Dzwonić na policję można zawsze, ale najpierw wolałam zadzwonić po takiego faceta, który obroni mnie i moich bliskich. Tym bardziej, że to nie ja powinnam podejmować decyzje dotyczące relacji między moim ojcem i mamą i to ona powinna wezwać policję. Nie musisz tego rozumieć, nie obchodzi mnie to. Mój ojciec już raz prawie mnie zabił i nie, tym razem nie było to za pomocą noża czy czegoś innego. Byłam wykończona psychicznie, totalnie. Na tyle, że mój organizm, moja odporność wypięła się, kiedy miała zwalczyć głupią grypę. Zrobiła się nieznana mutacja, spowodowała szereg skutków ubocznych, w tym drgawki i cholerne wysoką gorączkę, kolejno zapalenie mózgu i śpiączkę. Dostałam 10-12% szans na przeżycie, mojej matce składano już kondolencje nie wiedząc, że jeszcze próbują mnie ratować. To, że mój ojciec usłyszał od lekarzy "właściwie to ją zabiłeś" poprawiło jego zachowanie na bardzo krótki czas. Obudziłam się ze śpiączki z potwornym bólem psychicznym - to było strasznie nie znać wyniku z 2+2, stracić wiele wspomnieć, nie pamiętać przyjaciółki, a czuć to wszystko do swojego ojca i wiedzieć co robił. To TA chwila mnie zmieniła. Przed śpiączką nie byłam taka. Szukałam wsparcia po niej, tyle, że nikt nie nakierował mnie na odpowiednią drogę. Tak, mam skopaną psychikę. Przez ojca i przez to, co później zrobił ze mną psychoanalityk. Nie wolno mu było ze mną rozmawiać, prowadzić terapii (nie wiedziałam o tym), byłam pod opieką innego psychiatry, ale w tym miejscu nie można było rozmawiać z innymi lekarzami o terapii, którą stosują pozostali. Po całej sprawie kobieta straciła pracę, a ja? A ja straciłam coś znacznie większego, oprócz tego, że żaden kolejny psychiatra nie był w stanie mi pomóc. Był jeden terapeuta, facet, ale to nie miało związku, po krótkim czasie od tego, jak w mojej głowie zaczęło się poprawiać, zginął w wypadku samochodowym. Leki? Taak, czujesz się jak w bańce mydlanej - wszystkie myśli masz w środku, a na zewnątrz pozornie jest fajnie, tyle, że ty nie potrafisz tych myśli wysłać w świat, przestajesz czuć to, co dobre, a kiedy chcesz odstawić leki, bo w rzeczywistości jest ci po nich gorzej, to słyszysz ciągle "brak współpracy" i kolejne osoby rezygnują z pomagania ci. A faceci? To było jedyny punkt moje życia, który dawał mu poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Wpadłam w wir, coś jak uzależnienie, ale chyba jeszcze silniejsze. Nie, to nie było dobre. Ale Ty ani nikt inny nie masz prawa tego oceniać, bo nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić. To mnie skrzywdzono i nie potrafiłam, nie wiedziałam jak działać inaczej.
Ja nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś podoba się mojemu TŻtowi. Jestem zazdrosna, ale lubię być zazdrosna, bo targają mną wtedy silne uczucia i przekonuję się jak bardzo mi na nim zależy. I tak wiem, że nikt mi go nie odbierze i vive versa, kochamy się. A i poprzednim razem z możliwości bycia w otwartym związku (przez tydzień) nie skorzystałam. Nie rajcuje mnie podrywanie każdego, jasne, że lubię podobać się innym, ale musi się przytrafić takie coś, taki ktoś jak tamtej chłopak z pociągu, żebym czuła takie zainteresowanie. A taką osobę spotkałam pierwszy raz od ponad 2 lat. Rozmowa, uśmiechanie się do siebie - co w tym groźnego? Nie myślałam o nim czegoś w stylu "ale mam ochotę, żeby mnie przeleciał", nie, nic z tych rzeczy. Byłam CIEKAWA, zaciekawiona jego osobą, dlatego, że jako pierwszy od tak dawna wywołał u mnie takie uczucia. Byłam ciekawa dlaczego akurat on i dlaczego teraz. To, na czym mi zależało to spotkać się z nim ponownie i go poznać. A nóż okazałoby się, że to idealny materiał na przyjaciela? Ja zawsze lepiej dogaduję się z facetami, wśród osób mi najbliższych najwięcej jest właśnie ich, więc i dlaczego nie on? A wiesz jakie to było miłe poczuć znowu tę motywację? Mieszkam z moim TŻtem od 2 lat, widział mnie w każdym stanie i każdym stroju. Jasne, jest dla mnie motywacją, ale tu zawsze pojawia się to "ale i tak widział mnie te 13kg grubszą, więc jak znowu przytyję, to i tak mnie nie zostawi", a taka nowa osoba, to nowa motywacja - nie widział mnie grubszej, a zawsze może zobaczyć chudszą. Motylki znikły, wspomnienia są, a motywacja została. Dla mnie to dobre rozwiązanie ;]
__________________
Keep calm and stay legendary



Edytowane przez Bottega
Czas edycji: 2011-12-05 o 13:47
Bottega jest offline Zgłoś do moderatora