Jak z tego wyjść?
Nie wiem od czego zacząć. 2 lata temu zakończyłam swoją edukację w liceum. Zaraz po liceum podjęłam studia, które po miesiącu rzuciłam. Spytacie dlaczego. Otóż był to kierunek, na który nie chciałam iść, jednak na swój wymarzony się nie dostałam, więc te studia miały być dla mnie niejako alternatywą, przynajmniej według moich rodziców. Cały zeszły rok przesiedziałam w domu i w tym roku miałam wrócić na studia, ale miałam ciężki okres w życiu i nie miałam głowy do tego, teraz niesamowicie żałuję, bo nie wróciłam z własnej głupoty, przeżywałam nieszczęśliwą miłość i długo nie mogłam się pozbierać po tym wszystkim, zresztą dręczy mnie to do dziś. Brzmi banalnie, ale moja psychika cierpi, nie dość, że przez tą nieprzyjemną sytuację to jeszcze brakuje mi zajęć, towarzystwa, nie mam perspektyw, całymi dniami przesiaduję w domu, rodzice narzekają, że mam się wziąć za siebie bo przecież oni kiedyś umrą a ja nie jestem już małą dziewczynką i powinnam zacząć myśleć o życiu na poważnie. Wiem, że ich cierpliwość się już kończy. W tamtym roku jeszcze mi nie zawracali głowy, bo myśleli, że wrócę na uczelnię, teraz twierdzą, że już tego nie zrobię a ja sama też nie widzę żadnych perspektyw. Bez wykształcenia nie mam szans na osiągnięcie czegoś więcej w życiu, bo nie mam ani znajomości ani pomysłu na super biznes ani bogatych rodziców z własną firmą. Nie wiem co robić. Czy gdybym w przyszłym roku chciała wrócić na studia to nie będzie już za późno? Nawet złożyłam we wrześniu deklarację maturalną do mojej starej szkoły bo chciałabym poprawić wyniki, ale marzy mi się dość elitarny kierunek i musiałabym poprawić maturę na minimum 80% na poziomie rozszerzonym a ja zamiast się starać, uczyć, robić jakiś krok naprzód, ciągle myślę o tym co mnie spotkało, jakoś nie potrafię się pozbierać. Rodzice oczywiście o niczym nie wiedzą. Jedynie znajoma podtrzymuje mnie na duchu, ale to i tak nie jest w stanie mi pomóc.
Czuję się źle z tym, że od września, momentu złożenia deklaracji, nic nie zrobiłam nawet w kierunku tego, żeby chociaż pouczyć się do tej matury.
Przeraża mnie to wszystko, ale zorientowałam się, że muszę w końcu coś ze sobą zrobić.
Możecie mi coś doradzić? Mój wątek pewnie emanuje rozpaczą i brzmi jak krzyk małej zagubionej dziewczynki, ale ja czuję, że naprawdę się pogubiłam i chciałabym się dowiedzieć, co sądzą o tym wszystkim postronne osoby, mówiąc w przenośni.
|