|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 4 102
|
Dot.: Skakanka VS tłuszcz :) 2
moich perypetii ze skakanką ciąg dalszy
po ostatnim wpisie zastanawiałam się co dalej, bo był to ostatni tydzień po którym mam serię wyjazdów więc i ostatni, kiedy mogłam sobie w miarę beztrosko skakać w domowym zaciszu(dyspozycja miejscem i czasem, teraz nie będzie już żadnego z dwojga w wystarczającej ilości, co wiedziałam od początku)
nie bardzo chciałam ten tydzień "zmarnować", bo nie taki był plan
z drugiej strony-moja forma nie wyglądała jednak najlepiej
a już bynajmniej by kontynuować maratony w dotychczasowym stylu(tak mi się wydawało)
dokonałam podliczeń 1.i 2.tygodnia, w 1.było ok 23,5tys, 2.-prawie 50tys skoków,
wychodzi średnio 36tys.tygodniowo, czyli nieco ponad 5tys.dziennie, nic takiego,
jednak biorąc pod uwagę, że (tydz.liczył się od ndz) ndz.-0 pn.=0, wt.=2tys a śr.-3,5 to by wyrobić średnią wychodziło ponad 7tys dziennie(licząc nawet wyjątkowo do ndz. włącznie), co po początku tygodnia nie wydawało mi się zbyt realne(0, 2, 3,5)
ale cóż
wygrzebałam stare "ochraniacze"(opaski elastyczne wzmacniające kolana, bo schiza kolanowa mnie zaraziła i działała od jakiegoś już czasu na psychikę) i zaczęłam skakać bez przekonania o ewentualnym sukcecie planu,
ale zawsze lepszy rydz niż nic
dodatkowe wątpliwości związane były z tym, że mimo iż w środę czułam się dobrze, to w czw.rano stopy wydawały się nadal lekko obite
tak czy inaczej-czw.poszedł gładko i było (ku mojemu zdziwieniu) 10tys(94min, podzielone na etapy)
po tym "wyczynie następnego dnia spodziewałam się masakry, a jednak nie
mimo iż miałam mało snu(poniżej 4h) czułam się lepiej niż w dzień poprzedzający(stopy "naprawiły się", nic nie doskwierało, kolana po opaskowym skakaniu wydawały się mocniejsze niż zwykle) więc skakałam dalej
pt.było więc następne 10tys(84min)
nie dość, to jeszcze nigdy po skakaniu nie czułam się tak silna i nie żadne jogi ale solidne rozciąganie miało po tym miejsce, czy raczej pełnowartościowa sesja stretchingu
pierwszy raz nie czułam się po wszystkim jak połamany Pinokio, ale jak człowiek w pełni sił(nie psychicznie, ale fiz., by coś dodatkowo zrobić z tym ciałem, do czego nie tylko i siła woli, ale i forma fiz.jest potrzebna)
po rozciąganiu-czułam się świetnie a następnego dnia-jak nowonarodzona
w tej sytuacji pozostawało jeszcze ok.11tys do konca i 2 dni
wow, jaki bonus
to było już totalnie z górki, sob.6tys(54min), a dziś 5,2tys(44min) i tym sposobem plan został zrealizowany
opaski na kolana okazały się świetnym pomysłem, bo kolana były znacznie stabilniejsze co jest ważne szczególnie gdy skacze się przy zmęczonych mięśniach które być może nie trzymają dobrze postawy i nie ochraniają stawów jak należy
nie wiem czy miały posredni wpływ na stopy, ale wrażenie "obicia"odkąd zeszło tak nie wróciło, więc być może
moja schiza dotycząca kolan podczas skakania powiększyła się w międzyczasie o tyle, że raz skacząc w krótkich spodenkach przed lustrem zauważyłam, że mam nierówne kolana(na różnych wysokościach), a dalsze obserwacje to potwierdziły,
nie jest to duża różnica ale jednak widoczna gołym okiem i potwierdzona za pomocą zdjęć,
więc mogło być to jednym z pośrednich powodów wcześniejszej kontuzji, jak i ewentualnym przyczynkiem do dalszych,
bo jednak w takiej sytuacji nie są one jednakowo obciążone
(faktycznie podczas rozciągania mięśnie w obu nogach były naciągnięte w zupełnie innych miescach, każda obciążona była więc w nieco inny sposób)
nic więc dziwnego, że ten fakt działał mi na psychikę mimo przeróżnych asekuracji(2 maty, buty)
nie pisałam o tym( kolana na różnych wysokościach) bo lament kolanowy był wystarczająco silny, ja też mam swoje kiepskie dośw.z przeszłości z tą częścią ciała, więc presja psychiczna wystarczająco silna,
jesli by się powiększyła to..
wiadomo, że psyche działa na ciało a nie chciałam stresować się więcej, niż to nieuniknione 
tak czy inaczej-polecam takie opaski, myśę że coś tam dają, zawsze dodatkowe zabezpieczenie
plan został zrealizowany a mojemu ciałku składam podziękowania i wyrazy szacunku, że tak godnie dotrwało do końca a nawet po ostatnim tygodniu czuje się bardziej wypoczęte i zregenerowane niż na jego początku,
co dobrze rokuje na przyszłość
w tym momencie z moim skakaniem biorę planowy rozwód, skakanka pójdzie do reklamacji(skakałam na skróconej odkąd się urwała) a ja szykuję się do tygodniowego wyjazdu
potem Święta itp., więc raczej regularnych treningów nie planuję w najbliższych tygodniach
nie ukrywam, że zatęskniłam w międzyczasie trochę za innymi formami aktywności
na dzień dzisiejszy mogę napisać, że uważam skakankę ze bardzo skuteczne narzędzie czy to jeśli chodzi o redukcję, odtłuszczenie, czy wzmocnienie całego ciała, w tym stawów też
ale-narzędzie które nalezy używać mozliwie rozsądnie i z wyczuciem
w ogóle to myślę, że takie założenie sobie właśnie czy to ilości czasu czy skoków w skali tygodnia jest dobrym pomysłem, wpływa pozytywnie na psychikę
tak jak to było u mnie teraz
wiadomo na jakim się jest etapie, ile jest za a ile przed, więc można troszkę manipulować gospodarując czasem i formą
dzisiejsze skakania-tylko 5tys-to była już taka wisienka na torcie, sama przyjemność
za to na początku wizja tych planowych wielu tysięcy wydawała się nie do przeskoczenia
pozostaję przy zdaniu, że skakanka to super sprawa, a jeśli ja dałam rady to naprawdę nie jest to takie straszne
polecam
(hehe, ciekawe, czy komuś będzie się chciało to czytać 
a mam zamiar jeszcze coś dopisać, może jutro
co do tego rozciągania
pzdr. )
__________________
######################### .............. ............. 
|